czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 5.

 Rozdział dedykowany Elci Tyc

I znowu ten cholerny poniedziałek. Zapomniałam wam powiedzieć. Następnego dnia czyli w sobotę dopiero koło 15 zadzwonił do mnie RyRy. Na szczęście rodzice nie dowiedzieli się o tej imprezie. Troszczę się o Ryland'a jak o własnego brata którego nie miałam. W sumie tak go traktuje. Wracając do dzisiejszego dnia. Nie chciało mi się iść do szkoły. Tak na prawdę nie już po co. został niepełny miesiąc do wakacji. Wyciągnęłam telefon z pod poduszki i napisałam do mojej paczki SMS'a żebyśmy poszli w nasze miejsce, czyli praktycznie opuszczoną stacje kolejową. Koło niej było wzgórze na którym często siedzieliśmy. Po chili dostałam odpowiedź. Wszyscy się zgodzili poza Ryland'em. Nawet sie cieszyłam. Niech lepiej nie zawala szkoły. Ni chce żeby skończył tak jak ja. Ociężale podniosłam się z łóżka. Sięgnęłam do komody i wzięłam bieliznę. Poszłam z nią do łazienki. Położyłam bielizną na szafce. Rozebrałam się i weszłam pod ciepłe strumienie wody wydobywające się z prysznica. Ahh cudowne uczucie. Nie tak cudowne jak narkotyki. Mniejsza. Wyszłam z kabiny i otarłam się ręcznikiem. założyłam bieliznę i wyszłam do pokoju. stałam przed szafą i nie wiedziałam co założyć. Wybrałam ciemnie poszarpanie spodenki, czarne rajstopy z oryginalnymi dziurami, białe martensy i czarną koszulkę z wyciętymi bokami z białym napisem 'Fuck off'. Ubrałam się w to. Następnie poszłam z powrotem do łazienki, gdzie zrobiłam sobie mocny makijaż. Włosy wysuszyłam i podkręciłam. 'Grzywkę' spięłam do góry. Zatuszowałam jeszcze rany na rękach i byłam gotowa. Spojrzałam z efektu końcowego, który na prawdę mi się spodobał. Z szafy wyciągnęłam jeszcze czarny kapelusz i okulary przeciw słoneczne. Włożyłam okulary do torby i zeszłam na dół do kuchni. Otworzyłam lodówkę w której nic nie było. Wyciągnełaam z szafki pieniądze i włożyłam do portfela. Wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz. Włożyła okulary przeciwsłoneczne na nos i udałam się w kierunki sklepu. Weszłam nie mówiąc 'dzień dobry' i udałam się do regałów. Wziełam sobie rogala na śniadanie. Dodatkowo wzięłam 3 tabliczko czekolady i każdemu po puszce piwa. Zapłaciłam za zakupy i włożyła je do torby. Kasjerka nawet nie zapytała się o dowód osobisty. Co prawda miałam skończone 18 lat ale jeszcze żadna kasjerka nie zapytała się o to. Wyszłam ze sklepu i skierowałam się do naszego miejsca. Idąc zaczęłam konsumować rogala. Gdy dotarłam na stacje, byli tam tylko na razie Victoria i Austin. Przywitałam się z nimi.
-Hejka co tam u was?- zapytałam
-Cześć. może być- opowiedział Austin.
- Ta u mnie też w porządku.
Po około 10 minutach przyszedł Luck i Brian. Przywitaliśmy się z nimi. Poszliśmy na wzgórze. Tam każdemu rozdałam piwo. Uśmiechnęli się, że daje im puszkę. Równocześnie otworzyliśmy piwo. Normalnie jak byśmy byli zsynchronizowani. Zaczęliśmy rozmowę. jak zwykle tematy nam się nie kończyły. Około godziny 16 poszliśmy na miasto. Udaliśmy się do naszej ulubionej włoskiej  knajpy coś zjeść. Rozsialiśmy się tam gdzie zawsze. Zauważyłam przystojnego kelnera. Spojrzałam na Tori z uśmiechem. Ta też na mnie popatrzyła. Teraz wypadła kolej na mnie. Zawsze gdy widziałyśmy jakiegoś przystojniaka któraś z nasz wyrywała go. Takie nasze zakłady. Kelner podszedł do nasz. Był wysokim, dobrze zbudowanym brunetem o zielonych oczach.
-Co podać?
- A co polecasz?- zapytałam i zrobiłam najładniejszy uśmiech jaki umiałam.
Chłopak spojrzał na nas wszystkich. Ale zatrzymał się na mnie. Uśmiechnął się
- Na prawde dobra dziś jest lasagne. Polacam - puścił mi oczko.
- W takim razie ja poproszę.
- Dobrze co jeszcze? 
- Ja chce spaghetti- powiedział Austin.
- Ja risotto.
- A ja pizze- powiedzieli równocześnie Brian i Luke.
- Course. già dato
Spojrzałam na moich towarzyszy. Nie wiedzieli co właśnie kelner powiedział. 
- Powiedział oczywiście. już podaje. - spojrzałam na nich z rozbawieniem. 
- Skąd to wiesz? - zapytał Austin.
- W dzieciństwie uczyłam się włoskiego a poza tym to mam rodzinę we Włoszech. 
- Dlaczego nic nie mówiłaś? - Spytała Vicky.
-Jakoś okazji nie było.
W końcu przyszedł kelner. Podał nam nasze zamówienia, a potem udał się do innych stolików. Zaczęliśmy jeść nasze jedzenie. Ten brunet miał racje. Przepyszną tu robią lasagne. Ostatni raz jadłam taką jak byłam u cioci która mieszka w Neapolu. Z tego co zauważyłam każdy wył zadowolony ze swojego zamówienia. Gdy skończyliśmy jeść, zebrałam od wszystkich kase. Zauważyłam że ten przystojniak jest przy barze. Podeszłam do niego i usiadłam na takim wysokim krzesełku.
- Dziękuje. Przepyszna była ta lasagne.
- Polecam się na przyszłość- pościł mi oczko. Znowu.
- Poproszę wodę w butelce.
- Proszę.
- Dzięks.
- Tu masz pieniądze za całość. I napiwek.
- ooo dzięki.
Spojrzał na mnie z uśmiechem i wręczył mi trochę pogniecioną karteczkę. Spojrzałam 'zdziwiona' ale tak na prawde wiedziałam że daje mi swój numer. I rzeczywiście nie myliłam się. Uśmiechnęłam się. Wróciłam do stolika. okazałam jej kartkę z numerem. Wyszliśmy z knajpy. Reszte dnia włóczyliśmy się po mieście. Mniej więcej o koło 20 rozstaliśmy się. I każdy poszedł w swoją stronę.
 
Hejka ;)
Na wstępie chce przerosić za chu okropny rozdział.
Dedykuje go Elci ponieważ ostatni jej komentarz tak mnie podnósł na duchu że aż się popłakałam. <3 Przepraszam że dedykuje ci taki paskudny rozdział ;/
Ogólnie dziękuje wszystkim za komentarze.
Dziś bez szantażu bo mam jak na razie wolne.
Dla was jeszcze piosenka *o*
Przepraszam za wszystkie błędy!!
A właśnie! Może ktoś ma jakiś pomysł na 6 rozdział? 
Bardzo Proszę o pomoc ;* 
Pa pa <3
 

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 4.



†Laura †

O jeju czuje się fantastycznie. O widzicie ? Jaki słodki tygrysek do mnie podszedł. Ale ma mięciutkie futerko. Tygrys nagle wyparował, a przed moimi oczami ukazała się plaża. Taka cudowna plaża. Miękki piasek, turkusowe morze, wysokie zielone morze i błękitne niebo. Ahh po prostu raj. I to nagle znikło. Puff i nie ma. Znalazłam się w domu Luke, na jego imprezie. Mam na sobie krótką różową sukienkę, czarną skórzaną kurtkę, buty na obcasie, tradycyjny mocny, ciemny makijaż, a w ręku miałam jeszcze kopertówkę. Ciekawe gdzie ona jest? Zastanawiam się kto mnie wybudził z moje raju. To jest najlepsze w narkotykach. Możesz przenieść się w wymarzone miejsce, a tym bardziej jeśli połączysz narkotyki z alkoholem. Wtedy na pewno będziesz zadowolona. Stałam na środku salonu i reku trzymałam pusze piwa. Po całym domu roznosiła się głośna, powoli mnie denerwująca muzyka. Było wu sporo osób a i tak połowy z tond nie znam. Postanowiłam wyjść na taras. Było zimno. Miałam na sobie kurtke ale i tak nie było mi ciepło. Stojąc tak i zamknęłam oczy i pozwoliłam by moja skóra poczuła chłodny wiaterek.  W pewnym momencie poczułam ze ktoś mnie obejmuje. Delikatnie obróciłam głowę i spojrzałam na chłopaka. Był to oczywiście Luke. Nie sprzeciwiałam się temu. On przybliżył się do Mnie jeszcze bardziej a głowę oparł na moim ramieniu. Czułam zapach jego perfum i jego aksamitne włosy na moim policzku. Przyjaciel był trochę piany ale i tak wiedział co właśnie robi.  Poczułam jak zaczyna muskać moją szyje. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Zgarnęłam włosy na drugą stronę i pozoliłam mu dalej wykonywać tą czynność. Przyjemnie uczucie kiedy ktoś całuje twoją szyje i obojczyk. Uśmiechnęłam się. 
-Jest zimno. Może wejdziemy do środka?- zapytał Luke odrywając się od mojej skóry. 
-Ok.- odpowiedziałam krótko.
Weszliśmy do domu. A w nim? Była masakra. kilku gości już śpi. Słabi są. Muzyka nadal głośno grała. 
-Chodź do mojego pokoju.
pokiwałam głową na tak. Weszliśmy po schodach. Luke jak prawdziwy gentelmen otworzył mi drzwi od jego królestwa. Pomieszczenie to znałam na pamięć. Usiedliśmy na łóżku. Odwróciłam sie w stronę przyjaciela. Spojrzałam  w jego śliczne błękitne oczy. Zaczeliśmy sie do siebie zbliżać iiiiiiii połączyismy nasze usta w pocałunku. Z sekundy na sekundę pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. nawet nie wiedząc kiedy chłopak znalaz się nade mną. Jego usta są takie aksamitne i słodkie. Ściągnęłam z niego koszulkę a on mi kurtkę. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w oczy. I wybuchnęliśmy śmiechem. (BAM! spodziewaliście się ?- od aut.) 
- Boże ale ty śliczna jesteś- powiedział Hemmings nadal leżąc na mnie blisko mnie.
- Dziękuje- powiedziałam i zarumieniłam się- Ty też jesteś niczego sobie.
Chłopak jako odpowiedz cmoknął mnie w usta. Byłam piana i on też więc nie przeszkadzało mi to ze mnie całuje. A dodatkowo tyliśmy na haju więc to tylko było bardziej kolorowe. Postanowiliśmy wracać na dół. Schodząc po schodach zauważyłam że na kanapie w salonie leży Ryland. Był prawie nieprzytomny. Podbiegłam do niego.
- Ryland! Halo! Słyszysz ne?- zapytałam potrząsając chłopakiem.
- Zadzwoń...po....Ross'a- wybełkotał. 
Nie wiem kto był Ross. To chyba jego brat. Dobrze że mam do niego zadzwonić bo sama bym go do domu nie przyprowadziła. Wzięłam telefon bruneta i odeszłam na chwile do kuchni. Tam było ciszej. Weszłam w kontakty i szukałam numeru. Po chwili go znalazłam. Nacisełam na numer i po chwili słyszałam sygnał. chłopak odebrał bo 5 sygnałach.
- halo?- zpytał
- Emm. Cześć
-Kim jesteś?
-Jestem przyjaciółką Ryland'a.
- Co chcesz?
-Mógłbyś przyjechać lub przyjść na ulice Hooper Ave 32? (ulica istnieje na prawde xD- od aut.) 
- A po co?
- Ryland jest tu na imprezie i kazała mi do ciebie zadzwonić. Jest troche zalany.
- Już jade.- powiedział i rozłączył się.
Wróciła zpowrotem do salonu. Ryland spał słodko na kanapie. Usiadłam obok niego i czekałam na Ross'a. Po jakiś 10 min ledwo co usłyszałam dzwonek od drzwi. Podeszłam  otworzyła je. 
- cześć to ja do ciebie dzwoniłam. 
Spojrzałam na chłopaka. Był przystojny nie ma co. 
- Siema. Gdzie jest Ryland?
-Chodź.
Zaprowadziłam chłopaka do salonu. Ukucnęłam przed kanapą i zaczęłam budzić chłopaka. 
- Ryland. Obudź się - mówiłam miłym głosem. 
jednak to nie dało rezultatu. 
-Ryland! - krzynełam ale to też nie podziałało.
Postanowiłam użyć hymm... ostatecznego wyjścia. Pocałowałam chłopaka w policzek. ożywił się. Uśmiechnęłam się do przyjaciela. Spojrzałam na blondyna. Na jego twarzy można było zobaczyć   zmęczenie i zdenerwowanie. 
- RyRy chyba twój brat Ross po ciebie przyjechał.
- ehehe - odpowiedział brunet.
- choć bracie- powiedział blondyn. 
Złapał chłopaka tak że on wisiał na jego jednym ramieniu. Postanowiłam mu pomóc i wzięłam go za drugie ramie. Wychodząc z domu puściłam oczko do Luke. Wyszliśmy za zewnątrz. Chłopak na to wychodzi że tutaj przyszedł. Szliśmy w ciszy. 
-Choć tędy będzie szybciej- powiedziałam i poprowadziłam chłopaków w ciemną uliczkę. 
Po około 15 minutach doszliśmy do domu Lynch'ów.
-Dzięki za pomoc i za to że do nie zadzwoniłaś.
- Spoko.Ale wiesz nie wydawaj Rylanda
- Dlaczego?
- Bo to ja go namówiłam na ta imprezę.
- Spoko nic nie powiem.
-Dziękuje. Rano jak się obudzi - wskazałam na RyRy- niech zadzwoni do mnie. 
- Do mnie czyli do kogo? 
- Do Laury- powiedziałam i się uśmiechnęłam się.
- Ok.
Ucałowałam Rylanda w policzek na pożegnanie. 
- Hej- skierowałam te słowa do blondyna.
-Siemka- odpowiedział.
Wypuściłam bruneta i ruszyłam do swojego domu. 
 
Hejjj!
Przepraszam że rozdział jest tak późno :/
Dziękuje wszystkim kórzy czytają moje wypociny <3 
Rozdział dedykuje wszystkim osobą które skomentowały poprzedni post ;*
Kocham was <3
wybaczcie 
5komentarzy=Rozdział 5 
Macie zdjęcie Luke 
  Komentujcie i piszcie szczerze.
Do napisania wkrótce moje aniołki 
Bajo ;*

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 3.



(…) Ja siedziałam na łóżku a brunet na fotelu od biurka. Skoro jesteśmy jeszcze na haju to postanowiłam zacząć temat który męczy mnie już pół roku.

- Ryland – spojrzał ma mnie- Dlaczego jesteś taki jak ja?

Chłopak chyba na początku troche nie wiedział o co mi chodzi, ale potem zrozumiał. Zastanowił się chwile i powiedział :

- Musimy o tym rozmawiać ?

- Tak szczerze to nie jest aż tak ważne ale się zastanawiam po co sobie marnujesz życie skoro maż kochającą rodzinę, dach nad głową.  Niczego ci nie brakuje więc dlaczego niszczysz siebie.

- wybacz Laura ale nie chce o tym na razie rozmawiać. Jak będę chciał sam ci powiem.

-OK. Pamiętaj zawsze możesz do nie przyjść.

Uśmiechnęłam się. RyRy odwzajemnił mój uśmiech.

- Dobra Ryland ja już będę się zbierać. Do  zobaczenia może jutro.

Wstałam i ruszyłam do drzwi. Za mną poszedł Lynch, który odprowadził mnie do drzwi. Przytuliłam go mocno na pożegnanie . on odwzajemnił mój uścisk. Wyszłam z domu. Chodnikiem kierowałam się do domu. Założyłam kaptur na głowe, a do jednego ucha włożyłam słuchawkę która podłączona była do telefonu. Nacisnęłam Play i usłyszałam w uchu piękna melodie. Dla mnie była piękna a dla innych była odrażająca. W mojej słuchawce leciała Metallica. Ręce schowałam do kieszeni bluzy. Szłam tak ciemnymi uliczkami. Czego niby miałabym się bać? To mnie i mojej paczki się większość ludzi boi. W pewnym momencie usłyszałam jakiś szmer. Nie przeraziłam się tym. Ale gdy to się znowu powtórzyło, byłam pewna że ktoś za mną idzie. Nie przyspieszyłam kroku, wręcz zwolniłam. Szłam tak jakby nic nie słyszała. Nagle usłyszałam ze ktoś się odezwał (uwaga! W dialogu będą przekleństwa- od. Aut.)

- Hej mała. Nie boisz się tak sama chodzisz?

- Nie ku*wa nie boje! Czego chcesz?

- mmm… tak szczerze to ciebie

Gdy to powiedział odwróciłam się w jego strone. Okazała się ze to był chłopak może o rok starszy ode mnie? Wiem ze był piany. Czułam i widziałam to.

- co powiedziałeś?

- powiedziałem że chce ciebie - powiedział i uśmiechnął się głupkowato.

- Spie*dalaj stąd rozumiesz!

-Oh kotku nie bulw….. nie bulwer…. Nie buluerw…. Nie bulwersuj się tak – zaczął się jakaś pod wpływem alkoholu.

- Jeszcze raz powiedz do mnie kotku a wylądujesz na cmentarzu.- mówiąc to zacisnęłam pięści i przybliżyłam się do niego. Ten jak zobaczył to co robie wystraszył się. Odsunął się kilka kroków do tyłu. Jak zauważyłam jego ruch to znowu się do niego przybliżyłam. On jak to zobaczył uciekł. Hahahah! Nie zadziera się z Laurą. Ruszyłam w dalszą drogę. Ty razem już dotarłam do domu bez żadnych przeszkód. Spojrzałam na zegarek wiszący w przedpokoju który wskazywał 1:20. Ojć trzeba chyba iść spać. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam do mojego królestwa. Przebrałam się w moją piżamę – koszulkę Luka. W waszej głowie teraz pewnie jest pytanie Skąd ona ma koszulkę ? Ah wiecie kiedyś spałam u niego. Do niczego nie doszło już wam mówie. Troszke szkoda bo Luke to ciacho. Dobra o czym ja myśle. Padłam zmęczona na łóżko.

Następny dzień.

Wstałam zmęczona. Nie wyspałam się. Przeciągnęłam się leniwie. Nie będe wam opisywać jak wyglądał każdy dzień w tygodniu. Praktycznie codziennie jest taki sam. Od czasu d czasu nie chodze do szkoły lub po prostu przychodze tam bez książek lub na haju. 
Może lepie przejdźmy do najfajniejszego dnia w tygodnu - Piątku. A ten będzie po prostu genialny. A dlaczego? Bo Luke urządza impreze. A jego imprezy są po prostu zaj*biste (sorki ale Laura będzie używać takich słów-od aut.)
 
Hejka :D 
Wybaczcie za taki krótki rozdział. Pisałam go wczoraj i  nie miałam weny xD A dziś przeczytałam książkę 'Pamiętnik narkomanki' i jeszcze 'Ja narkomanka' dostałam weny :D 
Wybaczcie za błędy :]
Rozdział 4 prawdopodobnie w ten weekend :P 
I znowu mały szantażyk
5komentarzy = Rozdział 4   ;}
A No i jeszcze na sam koniec dziękuje za komentarze
Buźki i Pa <3

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 2.



 † Laura
Poniedziałek. Dzień znienawidzony przez wszystkich. Wstałam ociężale z łóżka i jeszcze zaspana podeszłam do szafy. Dziś wyciągnęłam zwykłe dżinsy tak zwane rurki i granatowa bokserkę. Do tego tradycyjne bluza żeby zakryć boją rękę na której są ślady po igle. Z tym zestawem udałam się do łazienki. Wzięłam krótki prysznic i ubrałam się w ubrania. Podeszłam do lustra. Tam zrobiłam sobie jak zawsze mocny, ciemny makijaż i trochę przytuszowałam rany. Włosy rozczesałam i zostawiłam tak jak są. Gotowa wróciłam do pokoju po torbę z zeszytami. Uszykowana zeszłam do kuchni. Tam zjadłam zielone jabłko. Gdy kończyłam jeść zadzwonił ktoś do drzwi. Zdziwiona otworzyłam je a przede mną stał Ryland. Ubrany był praktycznie jak zawsze. Czyli  czarne dżinsy, T-shirt, bluza i vansy no I oczywiście fullcap. On jako jedyny z naszej paczki ubierał się bardziej sportow i na luzie. Przytuliłam go na powitanie. Ruszyliśmy do szkoły. Nie śpieszyliśmy się. Ja się tym tak bardzo nie przejmowałam. Równo z dzwonkiem weszliśmy do szkoły. Szliśmy do tej samej klasy. Dlaczego do tej samej klasy. Ja rok temu nie zdałam więc chodzę z RyRy do klasy. Powolnym krokiem weszliśmy do klasy. Pierwszą mieliśmy plastykę czyli taka luźna lekcja. A nauczycielka też była spoko. Zajeliśmy miejsca na samym końcu klasy. Po chwil przed nami usiadł Austin. Przywitaliśmy się i zaczeła się lekcja. Nie będę was zanudzać i opisywać każdy przedmiot, co robiliśmy itp. Ostania lekcja i upragniony dzwonek kończący dzień w szkole. I like it! Tym razem szybko wyszliśmy we trójkę ze szkoły. Udaliśmy się do Brian’a. Tam zawsze dostawaliśmy majkę. Czułam już tak zwany głód. Dotarliśmy tam po 10 min. Ja zapukałam w drzwi a Austin je otworzył. Weszliśmy a tam była już cała nasza ‘banda’. Przywitałam się z każdym. Na końcu przywitałam się Brian’em, i wystawiłam rękę. On już wiedział o co chodzi. Wstrzyknął mi moja porcje. Już po minucie  poczułam się lżej. Było tak przyjemnie. Czyli do końca dnia jestem szczęśliwa. Super! Gdy każdy dostał już swoją porcie rozsiedliśmy się wygodnie i zaczęliśmy gadać. W takim stanie każdy był rozluźniony i nie wstydził się niczego powiedzieć. Porozmawialiśmy może 1 godzinę a może 2. Sama nie wiem. Zaczynało się robić ciemno więc ja i Rylad postanowiliśmy iść do domu. Tak na prawdę ja mogłabym tam jeszcze zostać ale nie chciałam żeby chłopak wracał sam. Szliśmy wolnym krokiem przez park. Jak to zwykle ja miałam przerzuconą rękę przez chłopaka. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do domu mojego przyjaciela. Było już ciemno. Gdy mieliśmy się żegnać drzwi się otworzyły a w nich stała trochę starsza ode mnie blondynka.
- Ryland co tak późno!- krzyknęła ale gdy zobaczyła mnie od razu przestała- masz szczęście że rodziców nie ma w domu.- spojrzała na mnie- O hej! Chyba się nie znamy. Jestem Rydel- powiedziała uśmiechnięta.
Zazdroszczę jej ze może się tak szczerze uśmiechnąć.
- Laura- nie powiedziałam raczej spytałam.
- Może wejdziesz?
Spojrzałam na Ryland’a w jego oczach widziałam *zgódź się *
- No dobra.
Weszliśmy z chłopakiem do domu. Ściągnęłam tylko buty bo bluzy nie miałam zamiaru ściągać. Pierwszy raz jestem w domu u Lynch’a. Nadal byłam pod wpływem się byłam wyluzowana. Szłam za brunetem chyba do jego pokoju. Wchodząc po schodach zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. I jak to ja oczywiście w połowie schodów musiałam się wywalić.
- Cholera!- krzyknęłam troche z bólu bo upadłam na tyłek.
Nagle z jakiegoś pokoju wychyliło się dwóch blondynów. Normalnie jak bliźniacy tylko jeden był troche starszy. Ryland gdy usłyszał mój wrzask odwrócił się w moją strone, ale gdy dosłyszał otwieranie się drzwi powrotem spojrzał w tamtą stronę. Spojrzał przelotnie, lecz odwrócił się powrotem i mnie podniósł. Gdy byłam już w pionie ucałowałam chłopaka w policzek za to ze mi pomógł. Postanowiliśmy iść dalej ale tym razem chłopak złapał nie za rękę. Nie przeszkadzało mi to. Weszliśmy już spokojnie po schodach. Ruszyliśmy w stronę pokoju chłopaka. Nagle przed nami wyskoczył ten wyższy blondyn
- No cześć. – powiedział uśmiechnięty.
- Siema! – inaczej bym tak nie zareagowała ale ze byłam naćpana.
- jestem Riker. Brat Ryland’a
- Laura.
- Jesteś jego dziewczyną- powiedział i poruszał brwiami.
- Nie. Jego najlepszą przyjaciółką.
- Aha.
Uśmiechnęłam się, a chłopak pociągnął mnie do swojego pokoju. W końcu tam dotarliśmy. Chłopak miał naprawdę ładnie urządzony pokój. Tam rozsiedliśmy się i zaczęliśmy rozmawiać.
 
Hejka ;* 
Jak rozdział? Moim zdaniem okropny, nudny i bez sensu ;/
Planuje zrobić coś ciekawszego a 4 rozdziale. 
Jak na razie Raury nie będzie ;P
Czekam da komentarze ;) 
A może taki mały szantarzyk?
5 komentarzy=Rozdział 3. ;D 
Bajo miśki <3