sobota, 30 stycznia 2016

Q&A z bohaterami!

Witam wszystkich czytelników 
Niestety nie mam dla was rozdziału.
Mam teraz ciężkie dwa tygodnie, nieważne.
Większość autorek blogów tworzy coś takiego jak pytania do bohaterów.
Dzisiaj ja wychodzę do was z taką inicjatywą.
Mam nadzieje że kogoś to zainteresuje. Nie chce żeby było tu pusto.
Zasady:
Piszecie do kogo jest skierowane pytanie.
Na pytania które zdradzały by za bardzo dalszy ciąg nie będę odpowiadać lub będzie to odpowiedź wymijająca.
Poza tym pytacie o co chcecie.
Możecie zadawać pytań ile chcecie.
 Na pewno znajdzie się osoba która jest ciekawa jakiejś informacji. 
Umówmy się że macie tydzień na zadawanie pytań. 
Jeśli nie będzie komentarzy pod ty postem lub będzie np. tylko 1/2 zostanie on usunięty i zapominamy że coś takiego miało miejsce. 
Luv ya, 
Paula


czwartek, 14 stycznia 2016

Rozdział 28.

Nigdy nie mogłam zapamiętać jak zdobywałam narkotyki. Jakbym wtedy zamykała oczy lub wyłączyła mózg. Nie jestem w stanie racjonalnie tego wyjaśnić.  Gdy jestem na głodzie pamiętam ten moment gdy wychodzie z domu i idę chodnikiem a potem "budzę się" w jakieś uliczce siedząc pod ścianą. Koło mnie zawsze leżała strzykawka. Zawsze modliłam się by było w niej to samo. Mimo iż ograniczyłam narkotyki czułam że mój organizm jest coraz bardziej wyniszczony. Jak gdyby coś wyjadało mnie od środka nie zostawiając nic. Zdawałam sobie sprawę z tego że kupując od nieznanego dilera mogę do organizmu wprowadzać jakieś świństwo. Zimno jakie biło od ściany i betonu na którym siedzę było już nie do wytrzymania dlatego starałam się podnieść. Jednak zawroty głowy uniemożliwiajmy mi wstanie. Przysunęłam nogi do klatki piersiowej i oparłam głowę o kolana. Przymknęłam oczy czekając aż mój organizm się unormuje. 
- Laura?- usłyszałam głos tuż nad moją głową. 
Podniosłam głowę. Otworzyłam szerzej oczy widząc przed sobą chłopka. Ten z niepokojem wpatrywał się we mnie. Ukucnął naprzeciwko mnie patrząc na moją twarz uważnie sprawdzając czy wszystko ze mną w porządku. Patrzyłam na chłopaka nadal nie będąc pewna czy to mózg nie uroił sobie postaci. Chłopak podniósł się i rozejrzał po okolicy. Wystawił dłonie w moją stronę.
- Choć, nie powinnaś tu siedzieć- z pomocą jego rąk podniosłam się z podłogi- dasz rade sama iść?- zapytał jak małą dziewczynkę.
A ja oszołomiona po prostu kiwnęłam głową na tak dzięki czemu chłopak mnie puścił. Wypuściłam powoli powietrze. Powoli stawiałam kroki idąc za chłopakiem. Nawet się nie sprzeciwiłam. 
- Co tam robiłaś?- zapytał patrząc na mnie z troską.
- Siedziała? 
- Laura, pytam poważnie.
- Kupowałam tam towar- wzruszyła ramionami.
- To nie jest bezpieczna okolica. A już tym bardziej gdy jesteś dziewczyną i zdobywasz tam narkotyki- zatrzymałam się patrząc na niego z lekkim niedowierzaniem.
- Przestań udawać że  się o mnie troszczysz, Brian. Nie jestem już dzieckiem.
- Skoro nim nie jesteś to czemu się tak kurwa zachowujesz.
- Nie twoja sprawa jak się zachowuję, gdzie jestem i co robię- ruszyłam dalej zostawiając go lekkim szoku.
- Laura czekaj!- dogonił mnie po pewnym czasie- możemy porozmawiać? Na prawdę się o ciebie martwię. 
††
- Więc co u ciebie?- zapytał dopiero po chwili.
Zastanawiałam się przez jakiś czas nad odpowiedzą. Nie byłam pewna czy powinnam mu się zwierzać. Przygryzłam słomkę od napoju. Obydwoje siedzieliśmy w McDonald's. 
- Chyba życie powoli mi się układa. 
- Co masz na myśli?- ugryzł frytkę. 
- Pogodziłam się z siostrą, znalazłam świetnych przyjaciół, coraz mniej biorę tak mi się wydaje . Powoli zaczynam od nowa, tak myślę. A co u ciebie? Co u was?- uśmiechnęłam się delikatnie do niego. 
- Luke został tatuażystą. Musisz zobaczyć jego szkice, są niesamowite. Vicki miała ostatnio ciężkie dni. Złapała ją policja gdy była pod wpływem, na szczęście dostała tylko upomnienie. Potraktowali ją jak nastolatkę nie jak wieloletnią ćpunkę. A Austin, nie mam pojęcia co się z nim dzieje. Od jakiegoś tygodnia nie daje znaku życia.
- A co u ciebie? 
- Bywało lepiej Lau. Może i interes idzie coraz lepiej ale mam coraz większe wyrzuty sumienia. Gdy widzę te dzieciaki które ode mnie kupują czasem jest mi ich szkoda.
Nie skomentowałam jego wypowiedzi bo wiedziałam że nie powiem nic mądrego. Przecież nie mogłam powiedzieć że wiem co on czuje, bo tak nie jest. Spuściłam wzrok przyglądając się kubkowi shake
- Dlaczego nie chcesz z tym skończyć? Znaleźć sobie normalnej pracy?- zapytałam dopiero po pewnym czasie.   
- To tylko wydaje się takie proste. Mam dług u niektórych ludzi. Poza tym kto chciałby przyjąć do pracy gościa który ledwo co skończył gimnazjum?
- Nie umiem ci pomóc Brian. Przepraszam.  
 ††
Od godziny chodzę bezczynnie po mieście bez jakiegoś większego celu. Zastanawiałam się nad moją rozmową z Brian'em. Czy to co mu powiedziałam było prawdą? Czy ja naprawdę wychodzę na prostą? Nie byłam pewna co do odpowiedzi na te pytania. Okay za kumplowałam się z Lynchami, pogodziłam z siostrą. Ale czy to oznacza że moje życie jest lepsze? Nie miałam pojęcia. Wiedziałam tylko to że mój organizm powoli przestaje tolerować moje uzależnienie. Po raz kolejny zauważyłam swoje odbicie w szybie jakiegoś sklepu. Wyglądałam okropnie. Miałam strasznie zapadnięte kości policzkowe ale jakoś nikt tego nie zauważył. Oczy, wiecznie zaczerwienione z nienaturalnie dużymi źrenicami. No i włosy. Długie, kręcące się jak tylko miały ochotę, wyblakłe granatowe włosy. Chwyciłam jeden pukiel zastanawiając się co z nimi zrobić. Chyba pora wrócić do naturalnego koloru. Może takimi małymi kroczkami zmienię siebie. Weszłam do pierwszego lepszego pustego salonu fryzjerskiego. W przeciągu godziny zobaczyłam jak moje włosy z powrotem są w naturalnym kolorze a przynajmniej do niego zbliżonym i końce ich bezwładnie opadają na zimną podłogę. Nigdy nie przywiązywałam się do włosów. Byłabym w stanie odciąć włosy sięgające do pasa oddając je na cele charytatywne nie przejmując się że bym musiała czekać znowu tak długo żeby urosły. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia widząc efekt końcowy. Byłam zachwycona. Oddałam fryzjerce ostatnie pieniądze jakie miałam przy sobie i wyszłam tym razem kierując się od razu do domu. 
 ††
- Hej Rocky! Co u ciebie?- powitałam bruneta 
- Hej. Jakoś jest. Co się stało że dzwonisz?-nawet w głosie można był wyczuć zdziwienie.
- Szukam towarzysza do butelki piwa. Piszesz się?- przechadzałam się po pokoju czekając na odpowiedź.
- Pewnie. Gdzie chcesz się spotkać? 
- Niedaleko Long Beach jest taki pab- próbowałam sobie przypomnieć nazwę 
- Solary Beer?(nie miałam pomysłu na nazwę xd~ Paula)
- Chyba tak. Nie pamiętam nie dawno to otworzyli. 
- Okay. O 19?- zapytał.
- Pewnie. Do zobaczenia.
- Cześć. 
Odłożyłam telefon na stół i powróciłam do oglądania jakiegoś serialu. Śmiałam się z głupich tekstów postaci, jak się później okazało z serialu "Teoria wielkiego podrywu". Po skończonym odcinku pochwyciłam znowu pilot w ręce i zaczęłam przełączać kolejne kanały w poszukiwaniu jakiegoś progarmu. Nie znajdując czegoś normalnego z westchnięciem przełączyła na kanał muzyczny. Z obrzydzeniem lub zachwytem wpatrywałam się w teledyski do niektórych piosenek. 
- Jestem!- powitała się ze mną Vanessa.
- Co tam?- zapytałam gdy widziałam jak sprawdzając coś na telefonie weszła do salonu.
- Oki, a co...- przerwała z zaskoczeniem na mnie spoglądając- wow. Nie ma mnie pół dnia w domu a ty... wow. Ślicznie wyglądasz- uśmiechnęła się do mnie i chwyciła w dwa palce kosmyk moich włosów poprawiając go. 
Usiadła wygodnie na kanapie opierając swoje nogi na moich kolanach. Znowu zaczęła pisać coś na swoim telefonie a ja wzrokiem powróciłam na telewizor. Około godziny 18, biorąc ze sobą swój telefon, udałam się na piętro. Po szybkim odświeżeniu się w łazience, w samej bieliźnie dostałam się do swojego pokoju. Stanęłam przed szafą i jak zwykle miałam problem pod tytułem "nie mam co założyć". Po jakimś czasie wygrzebałam z szafy czarne szorty i od razu je założyłam. Nie mogąc znaleźć żadnej fajniej koszulki z nadzieją udałam się do pokoju Van. Z uśmiechem wróciłam do siebie w białym koronkowym typ crop'ie. Zarzuciłam na to niedawno nabytą jeansową kurtkę i zestaw był gotowy. Z makijażem doszłam już do takie wprawy że zajął mi ok 10 minut lub mniej. Do kieszeni schowałam 50 dolarów niedawno otrzymanych od rodziców oraz telefon. 
- Van wychodzę i pożyczyłam sobie twoją koszulkę- nie czekając na odpowiedź siostry wyszłam z domu kierując się w stronę Long Beach. 

††††
Wiem wiem. Krótki, nudny i bez sensu. 
Przepraszam że tak długo nic się nie pojawiało. Musicie mnie zrozumieć. 
Niedługo koniec semestru więc wyjątkowo musiałam bardziej przyłożyć się do nauki żeby nie mieć żadnego zagrożenia. 
Dodatkowo, mam też własne problemy i zmartwienia. Przechodziłam krótki kryzys emocjonalny. I byłam wolontariuszką na WOŚP'ie więc musiałam poświęcić temu troche czasu. 

Jestem ciekawa waszej opinii na temat rozdziału.
I czy jest tu może taka osoba która oglądała ostanie odzinki A&A i nie płakała? 
Przyznam sie szczerze że ja nie mogłam się opanować i po skończeniu odcinków płakała jeszcze dobre pół godziny. 

I mam dla was jeszcze jedną informację. Posiadam nowego bloga. Jest na wattapadzie choć jak dziś zauważyłam większość z was była za bloggerem. Dlaczego na watt? Bo takie opowiadanie wygodniej się tam czyta. 
ZAPRASZAM!!!! 
Nic dodać nic ująć. Czekam na wasze komentarze.
Mam nadzieje że tym razem będzie ich chociażby 15.
Jeśli będzie mniej niż 15 nie będzie następnego rozdziału.
TAK TO JEST SZANTAŻ  
 I NA PRAWDĘ NIE MAM POJĘCIA KIEDY POJAWI SIĘ NOWY ROZDZIAŁ. CHYBA BĘDĘ MUSIAŁA ZROBIĆ SOBIE LEKKĄ PRZERWĘ DO FERII (mam od 15 lutego)