I znowu ten cholerny poniedziałek. Zapomniałam wam powiedzieć. Następnego dnia czyli w sobotę dopiero koło 15 zadzwonił do mnie RyRy. Na szczęście rodzice nie dowiedzieli się o tej imprezie. Troszczę się o Ryland'a jak o własnego brata którego nie miałam. W sumie tak go traktuje. Wracając do dzisiejszego dnia. Nie chciało mi się iść do szkoły. Tak na prawdę nie już po co. został niepełny miesiąc do wakacji. Wyciągnęłam telefon z pod poduszki i napisałam do mojej paczki SMS'a żebyśmy poszli w nasze miejsce, czyli praktycznie opuszczoną stacje kolejową. Koło niej było wzgórze na którym często siedzieliśmy. Po chili dostałam odpowiedź. Wszyscy się zgodzili poza Ryland'em. Nawet sie cieszyłam. Niech lepiej nie zawala szkoły. Ni chce żeby skończył tak jak ja. Ociężale podniosłam się z łóżka. Sięgnęłam do komody i wzięłam bieliznę. Poszłam z nią do łazienki. Położyłam bielizną na szafce. Rozebrałam się i weszłam pod ciepłe strumienie wody wydobywające się z prysznica. Ahh cudowne uczucie. Nie tak cudowne jak narkotyki. Mniejsza. Wyszłam z kabiny i otarłam się ręcznikiem. założyłam bieliznę i wyszłam do pokoju. stałam przed szafą i nie wiedziałam co założyć. Wybrałam ciemnie poszarpanie spodenki, czarne rajstopy z oryginalnymi dziurami, białe martensy i czarną koszulkę z wyciętymi bokami z białym napisem 'Fuck off'. Ubrałam się w to. Następnie poszłam z powrotem do łazienki, gdzie zrobiłam sobie mocny makijaż. Włosy wysuszyłam i podkręciłam. 'Grzywkę' spięłam do góry. Zatuszowałam jeszcze rany na rękach i byłam gotowa. Spojrzałam z efektu końcowego, który na prawdę mi się spodobał. Z szafy wyciągnęłam jeszcze czarny kapelusz i okulary przeciw słoneczne. Włożyłam okulary do torby i zeszłam na dół do kuchni. Otworzyłam lodówkę w której nic nie było. Wyciągnełaam z szafki pieniądze i włożyłam do portfela. Wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz. Włożyła okulary przeciwsłoneczne na nos i udałam się w kierunki sklepu. Weszłam nie mówiąc 'dzień dobry' i udałam się do regałów. Wziełam sobie rogala na śniadanie. Dodatkowo wzięłam 3 tabliczko czekolady i każdemu po puszce piwa. Zapłaciłam za zakupy i włożyła je do torby. Kasjerka nawet nie zapytała się o dowód osobisty. Co prawda miałam skończone 18 lat ale jeszcze żadna kasjerka nie zapytała się o to. Wyszłam ze sklepu i skierowałam się do naszego miejsca. Idąc zaczęłam konsumować rogala. Gdy dotarłam na stacje, byli tam tylko na razie Victoria i Austin. Przywitałam się z nimi.
-Hejka co tam u was?- zapytałam
-Cześć. może być- opowiedział Austin.
- Ta u mnie też w porządku.
Po około 10 minutach przyszedł Luck i Brian. Przywitaliśmy się z nimi. Poszliśmy na wzgórze. Tam każdemu rozdałam piwo. Uśmiechnęli się, że daje im puszkę. Równocześnie otworzyliśmy piwo. Normalnie jak byśmy byli zsynchronizowani. Zaczęliśmy rozmowę. jak zwykle tematy nam się nie kończyły. Około godziny 16 poszliśmy na miasto. Udaliśmy się do naszej ulubionej włoskiej knajpy coś zjeść. Rozsialiśmy się tam gdzie zawsze. Zauważyłam przystojnego kelnera. Spojrzałam na Tori z uśmiechem. Ta też na mnie popatrzyła. Teraz wypadła kolej na mnie. Zawsze gdy widziałyśmy jakiegoś przystojniaka któraś z nasz wyrywała go. Takie nasze zakłady. Kelner podszedł do nasz. Był wysokim, dobrze zbudowanym brunetem o zielonych oczach.
-Co podać?
- A co polecasz?- zapytałam i zrobiłam najładniejszy uśmiech jaki umiałam.
Chłopak spojrzał na nas wszystkich. Ale zatrzymał się na mnie. Uśmiechnął się
- Na prawde dobra dziś jest lasagne. Polacam - puścił mi oczko.
- W takim razie ja poproszę.
- Dobrze co jeszcze?
- Ja chce spaghetti- powiedział Austin.
- Ja risotto.
- A ja pizze- powiedzieli równocześnie Brian i Luke.
- Course. già dato
Spojrzałam na moich towarzyszy. Nie wiedzieli co właśnie kelner powiedział.
- Powiedział oczywiście. już podaje. - spojrzałam na nich z rozbawieniem.
- Skąd to wiesz? - zapytał Austin.
- W dzieciństwie uczyłam się włoskiego a poza tym to mam rodzinę we Włoszech.
- Dlaczego nic nie mówiłaś? - Spytała Vicky.
-Jakoś okazji nie było.
W końcu przyszedł kelner. Podał nam nasze zamówienia, a potem udał się do innych stolików. Zaczęliśmy jeść nasze jedzenie. Ten brunet miał racje. Przepyszną tu robią lasagne. Ostatni raz jadłam taką jak byłam u cioci która mieszka w Neapolu. Z tego co zauważyłam każdy wył zadowolony ze swojego zamówienia. Gdy skończyliśmy jeść, zebrałam od wszystkich kase. Zauważyłam że ten przystojniak jest przy barze. Podeszłam do niego i usiadłam na takim wysokim krzesełku.
- Dziękuje. Przepyszna była ta lasagne.
- Polecam się na przyszłość- pościł mi oczko. Znowu.
- Poproszę wodę w butelce.
- Proszę.
- Dzięks.
- Tu masz pieniądze za całość. I napiwek.
- ooo dzięki.
Spojrzał na mnie z uśmiechem i wręczył mi trochę pogniecioną karteczkę. Spojrzałam 'zdziwiona' ale tak na prawde wiedziałam że daje mi swój numer. I rzeczywiście nie myliłam się. Uśmiechnęłam się. Wróciłam do stolika. okazałam jej kartkę z numerem. Wyszliśmy z knajpy. Reszte dnia włóczyliśmy się po mieście. Mniej więcej o koło 20 rozstaliśmy się. I każdy poszedł w swoją stronę.
††††††††
Hejka ;)
Na wstępie chce przerosić za chu okropny rozdział.
Dedykuje go Elci ponieważ ostatni jej komentarz tak mnie podnósł na duchu że aż się popłakałam. <3 Przepraszam że dedykuje ci taki paskudny rozdział ;/
Ogólnie dziękuje wszystkim za komentarze.
Dziś bez szantażu bo mam jak na razie wolne.
Dla was jeszcze piosenka *o*
Przepraszam za wszystkie błędy!!
A właśnie! Może ktoś ma jakiś pomysł na 6 rozdział?
Bardzo Proszę o pomoc ;*
Pa pa <3