Czyż to nie najokrutniejsza rzecz jaką można wyrządzić drugiej osobie? Zdradzić można na wiele sposobów, jednak jakkolwiek to zrobimy boli tak samo. Odczuwamy jej skutki często do końca życia.Nikt nie chce być zdradzony.
Cały dzień rozmyślałam nad tym co zrobiłam. Nidy nie chciałam zostać zdradzona a co dopiero zdradzić kogoś. Oh cholera ale to zrobiłam. Czułam się fatalnie. Telefon przez cały czas dzwonił. Nie dobierała telefonów, nie odpisywałam na sms. Potrzebowałam dnia przerwy. Czy byłam rozpaczano? Na pewno nie. Jedyne co czułam to złość na siebie. Jutro będę musiała pogadać z Luke'iem. On mnie znienawidzi, bosko.
Leżąc na łóżku i patrząc w sufit przypomniał mi się kolejny urywek wczorajszej nocy.
Kopniakiem dostaliśmy się do pokoju. Zatrzasneliśmy drzwi. Byłam o nie oparta. Blondyn całował mnie zawzięcie w usta. Ja nie pozostałam mu dłużna. Jego koszula po chwili leżała na podłodze. Zaraz potem moja koszulka koło niej leżała. Wydawało mi się że wszystko w pokoju wirowało. Ross zjechał pocałunkami na moją szyję. Powoli zaczęliśmy się przesuwać w stronę dużego łóżka. znowu jego usta były na moich. Niespodziewanie potknęłam się o łóżko u upadłam na materac ciągnąc za sobą blondyna. W pokoju było słuchać nasz śmiech i nierówny oddech.
Od początku dnia znowu jestem nękana przez mój telefon. Tym razem odpisałam każemy na sms'y żeby się nie martwił. Jadłam spokojnie śniadanie gdy mój telefon znowu się rozdzwonił. Na wyświetlaczy pojawiło się zdjęcie Ryland'a. Odebrałam bez zawahania.
- Hej RyRy. Co jest?- powiedziałam radośnie choć nie byłam szczęśliwa.
przez chwile w słuchawce słyszałam tylko ciszę. Co jakiś czas słychać było przerzedzające w oddali samochody.
- Ryland?- zapytałam przejęta.- Halo?
- Mogłabyś przyjść na to stare boisko do koszykówki?
Rozłączył się. Patrzyłam przez jakiś czas na telefon. Dotarło do mnie że coś może mu się stać. Zostawiając nadgryzioną kanapkę, szybko udałam się do pokoju po to by się przebrać. Stojąc przy szafie wyjrzałam przez okno. Dziś na szczęście było już ciepło. Wybrałam dość sportowy look Szybko się przebrałam. Na twarz nałożyłam delikatną ilość pudru, a rzęsy pokryłam tuszem. Moje kręcone i troche już wyblakłe granatowe włosy przeczesałam palcami. Po chwili namysłu zrezygnowałam z wzięcia torby. Chwaciłam deskorolkę pod pachy i telefon w rękę i zeszłam na dół. Założyłam buty i okulary przeciwsłoneczne. Chwytając za klamkę krzyknęłam jeszcze w głąb domu "wychodzę". Położyła deskę na chodniku i odpychając się jedną nogą mijałam zabieganych mieszkańców i zachwyconych turystów. Minęłam bogate dzielnice. Boisko znajdowało się w biednej i dość niebezpiecznej dzielnicy. Lubiłam tamto miejsce. Mało ludzi wiedziało że to boisko istnieje. To było moje i Ryland'a miejsce. Dojechałam na miejsce. Boisko ogrodzone było zniszczoną siatką. Zeskoczyłam z deskorolki i weszłam na plac przez dziurę w ogrodzeniu. Zobaczyłam bruneta siedzącego na ławce. Głowę miał pochyloną w dół. odłożyłam deskę niedaleko i usiałam obok niego na ławce.
- Ry? Co jest?- zapytałam przejęta.
Nie dopowiedział. Położyłam dłoń na jego ramieniu.Westchnął ciężką i zacisnął ręcę w pięści.
- Zerwała ze mną.- powiedział cicho. - Co ja zrobiłem?- spojrzał na mnie, miał łzy w oczach- naprawdę jestem taki okropny?- miał naprawdę wielkie źrenice.
- Co? O czym ty mówisz?
- Savannah ze mną zerwała, rozumiesz!- krzyknął.
Rozluźnił pięści i jego dłonie zaczęły się trząść. Przeanalizowałam to co do mnie powiedział A to suka! Przytuliłam roztrzęsionego bruneta. Wtulił się ze mnie ufnie. Po pewnej chwili jego dłonie przestały się trząść.
- Kochałem ją...- powiedział cicho w moje ramie- myślałem że ona też....
- ciii- przerwałam mu.
Głaskałam go po plecach jak małe dziecko. Było mi go żal. Traktuje go jak brata i nie pozwolę żeby jakaś głupia laska sprawiała że on cierpi. Umocniłam uścisk. Siedzieliśmy tak dość długo. Uwielbiam go przytulać. Tylko przy nim naprawdę czuje się bezpiecznie. Powoli wysunął się z moich ramion. Źrenice nadal miał nienaturalnie wielkie.
- Brałeś coś- podniosłam jedną brew..
W odpowiedzi kiwnął głową. Odwróciłam wzrok do jego osoby i rozejrzałam się po opustoszałym boisku. Beton który służył jako parkiet miejscami był już popękany. Białe linie boiska były już ledwo widoczne. Tarcza od kosza była w kilku miejscach wyszczerbiona i wyblakła. gdy powiał wiatr od razu było słychać metalową siatkę zawieszoną na obręczy kosza. Pewnie jeszcze kilka lat temu to miejsce tętniło życiem. Szkoda że to się zmieniło. Pod koszem leżała pika Ryland'a. Ciekawe jak długo chłopak już to siedzi. I czy ktoś z rodziny wie co on teraz przeżywa. Podniosłam się z cholernie niewygodnej ławki. Podniosłam leżącą piłkę i kozłując ją stanęłam na lini rzutów wolnych. Pokozłowałam chwile i ustawiłam się do rzutu. Ha! Trafiłam. Wymieniłam spojrzenia z RyRy'm. Rzuciłam piłką w jego stronę.
- Pokaż co potrafisz, młody- uśmiechnęłam się zadziornie.
††
Robiło się ciemno gdy postanowiliśmy iść z boiska. Spędziliśmy cały dzień na graniu w kosza. Byłam wykończona. Szliśmy ulicami LA mijając sporadycznie jakieś osoby. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się zakłócając już ciszę nocną ale halo to Los Angeles- to miasto nigdy nie śpi. Nagle po chodniku z drugiej strony ulicy [cholera nie wiedziałam jak napisać... ~Paula] zauważyłam Luka. Przełknęłam nerwowo ślinę gdy chłopak mnie zauważył. Pomachał do mnie. Wymusiłam sztuczny uśmiech i odmachałam mu.
- Ryland muszę coś załatwić.
- Okay, leć.- odpowiedział z lekkim uśmiechu i zakleszczył mnie w ciepłym uścisku.
Oderwałam się niechętnie od niego. Rozejrzałam się czy nie jedzie jakiś samochód i przebiegłam przez ulicę. Wzięłam głęboki oddech.
- Luke. Musimy porozmawiać- spojrzałam na niego niepewnie.
- Jasne- powiedział na luzie.
Patrzyłam przez chwilę na niego. Potem odwróciłam wzrok spoglądając na swoje buty. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Może pójdziemy do parku?- zapytał obojętnie.
Kiwnęłam niezauważalnie głową i nie czekając na niego poszłam w stronę pobliskiego parku. Idąc starałam sobie ułożyć mój monolog.Hej Luke. Słuchaj tak wyszło, poszłam na imprezę upiłam się i wylądowałam z nim w łóżku. Idziemy na lody? Nie odpada. Może : Hej nie znienawidź mnie ale cholernie się upiłam i przespałam się z takim chłopakiem. Nie gniewasz się? To było jeszcze bardziej żałosne niż poprzednie. Niestety doszliśmy do wyznaczonego miejsca, a w mojej głowie nadal była pustka.
- Więc o co chodzi?- zapytał siadając na ławce.
Nie byłam w stanie nawet usiąść więc po prostu stałam przed nim nadal myśląc co powiedzieć.
- Laura, cholera co jest?- wkurzył się. Świetnie Marano.
- Luke ummm..- zacięłam się- Od razu przepraszam. Ja... ja nie planowałam tego. Błagam to nie powinno się wydarzyć.- Westchnęłam- Pamiętasz tą imprezę u Ryland'a na którą nie chciałeś ze mną iść?- nie patrzyłam na niego- Tam było strasznie dużo alkoholu i trochę dragów. I tak jakoś wyszło. Przesadziłam z procentami. Nie kontaktowałam powoli i..- zacięłam się.
- I co?- chłopak był zniecierpliwiony.
Przełknęłam gulę jaka pojawiła się w moim gardle. Stresowałam się.
- Przespałam się z kimś- powiedziałam najciszej jak się dało.
Zerknęłam na Luke. Siedział nieruchomo na ławce. Chyba analizowała to co powiedziałam. Nagle chłopka podniósł się gwałtowne z ławki. Odruchowo odsunęłam się parę kroków. Chłopak spojrzał na mnie gniewnie Zacisnął zęby. W pewnym momecie wystraszyłam się że mnie uderzy.
- Co zrobiłaś?- warknął rozwścieczony.
Nie odpowiedziałam. Nawet jakbym otworzyła usta nie wydobył by się z nich żaden dźwięk.
- Kurwa nie wierze. Ja pierdole, ale z ciebie zdzira!
Wysłał mi ostatnie gniewne i pogardliwe spojrzenie i szybkim krokiem poszedł w niewiadomym mi kierunku...
- Ryland muszę coś załatwić.
- Okay, leć.- odpowiedział z lekkim uśmiechu i zakleszczył mnie w ciepłym uścisku.
Oderwałam się niechętnie od niego. Rozejrzałam się czy nie jedzie jakiś samochód i przebiegłam przez ulicę. Wzięłam głęboki oddech.
- Luke. Musimy porozmawiać- spojrzałam na niego niepewnie.
- Jasne- powiedział na luzie.
Patrzyłam przez chwilę na niego. Potem odwróciłam wzrok spoglądając na swoje buty. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Może pójdziemy do parku?- zapytał obojętnie.
Kiwnęłam niezauważalnie głową i nie czekając na niego poszłam w stronę pobliskiego parku. Idąc starałam sobie ułożyć mój monolog.
- Więc o co chodzi?- zapytał siadając na ławce.
Nie byłam w stanie nawet usiąść więc po prostu stałam przed nim nadal myśląc co powiedzieć.
- Laura, cholera co jest?- wkurzył się. Świetnie Marano.
- Luke ummm..- zacięłam się- Od razu przepraszam. Ja... ja nie planowałam tego. Błagam to nie powinno się wydarzyć.- Westchnęłam- Pamiętasz tą imprezę u Ryland'a na którą nie chciałeś ze mną iść?- nie patrzyłam na niego- Tam było strasznie dużo alkoholu i trochę dragów. I tak jakoś wyszło. Przesadziłam z procentami. Nie kontaktowałam powoli i..- zacięłam się.
- I co?- chłopak był zniecierpliwiony.
Przełknęłam gulę jaka pojawiła się w moim gardle. Stresowałam się.
- Przespałam się z kimś- powiedziałam najciszej jak się dało.
Zerknęłam na Luke. Siedział nieruchomo na ławce. Chyba analizowała to co powiedziałam. Nagle chłopka podniósł się gwałtowne z ławki. Odruchowo odsunęłam się parę kroków. Chłopak spojrzał na mnie gniewnie Zacisnął zęby. W pewnym momecie wystraszyłam się że mnie uderzy.
- Co zrobiłaś?- warknął rozwścieczony.
Nie odpowiedziałam. Nawet jakbym otworzyła usta nie wydobył by się z nich żaden dźwięk.
- Kurwa nie wierze. Ja pierdole, ale z ciebie zdzira!
Wysłał mi ostatnie gniewne i pogardliwe spojrzenie i szybkim krokiem poszedł w niewiadomym mi kierunku...
††††
O jezu...
Żałosne. Cholernie żałosne..
Gdybym mogła nie podpisałabym się pod tym rozdziałem.
Jest okropny. Kto podziela moje zdanie?
Znowu czekaliście na rozdział a ja znowu zawaliłam.
Kto shipował Lure (Luke i Laure) i teraz ma ochote mnie zabić? xd
Czy niewydaje wam się że za dużo się dzieje w rozdziale.
Albo że ten blog nie ma fabuły??
Nie jestem pewna kiedy pojawi się nowy rozdział.
Piszcie opnie na temat tego rozdziału.
Ważne by wasze komentarze były szczere.
A tak wgl jak mijają wam wakacje.
Znowu pisze beznadziejnie długą notkę którą nikt nie przeczyta.
Kto przeczytał całą notkę do koma niech wklei ----> ⭐
Bye miśki <3
Boskie
OdpowiedzUsuńSzczerze to serio nie wiem co dalej napiszać
Naprawdę dobre
Może trochę krótkie, ale to nie ważne.
Chociaż chyba tylko mie się wydaje, że krótkie
Nieważne
Ważne, że jest
Czeeekam na następny
Pozdrowionka :*
Ktoś.
Aaaaaaa :-( :'( coś ty zrobiła!! Idę płakać :'( :'( .
OdpowiedzUsuńPs. Świetnie piszesz :-P
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńZabic Cię za Luke i Lau to nie, nie shippowałam ich tutaj.
Ale mogę za Rylanda i Savannah....
Kosz, jak ja lubię koszykówkę xD Ale kto wygrał... Lau czy Ryry? xD
Czekam na next <3
Rozdział jest super!
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Uważam, że powinnaś ich pogodzić! Ja shippuję Lurę, dzięki temu zainteresował mnie twój blog, bo jest inny od tych wszystkich blogów z Raurą :P
OdpowiedzUsuńAle to Twój blog, więc zrobisz jak chcesz :)
Rozdział fajny, dzieje się sporo, tylko krótko.
Dawaj szybko next!!!
Pozdro
Ania <3
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńWOW jestem w szoku troszkę ale jest ok,jestem ciekawa co będzie dalej i według mnie Ross i Lau mogą być razem teraz czy coś :D
nie mogę się doczekać nexta//monia
Jaki piękny rozdział *__*
OdpowiedzUsuńSzczerze? xD
nie shippowiałam Lury i czekałam aż się rozstaną :')
Ogólnie to chce już nexta :c
Chce widzieć jak Ross i Laura sobie to wyjaśniają lub em .. NIE WIEM XD
Ale wstawiaj szybko nexta !
⭐⭐⭐⭐
----> Czego ty chcesz? Rozdział jest super. Mnie się podoba. Lau wreszcie powiedziała Luke'owi , więc dla mnie to wymarzony rozdział. Oby tylko do siebie nie wrócili :) Czekam na next i liczę w nim na Raurę.
OdpowiedzUsuńsupper liczę na Raure
OdpowiedzUsuńps . skomentujcie mojego bloga i go przeczytajcie http://raurataniec.blogspot.com/2015/07/bohaterowie.html#comment-form
Ja shippowałam Lure :(( Sama nawet wymyśliłam tą nazwę i mam cholerą ochotę Cię zagryźć. Jak mogłaś?! Grr. No ale cóż. Pogodzę się z faktem że teraz zostanie już tylko Raura. Chyba że Luke jej przebaczy... ;>
OdpowiedzUsuń