Przyjmijcie ten rozdział jako świąteczny prezent ode mnie :)
†
Idąc przez miasto ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. W sumie nie dziwie im się. To niecodzienny widok zobaczyć dziewczynę w niebieskich włosach.Mało kto zdecydowałby się przemalować włosy na niebiesko. Ale kto powiedział ze ja jestem taka jak wszyscy i normalna. Ciekawe jak zareaguje RyRy i Luke jak mnie zobaczą. Będę chyba musiała to nagrać. Aktualnie wraz w Vicki podążałyśmy do McDonalda. Gdy w końcu się tam znalazłyśmy zamówiłyśmy dwa duże shake waniliowe. Gdy dostałyśmy zamówienie usiadłyśmy na dworze przy wolnym stoliku. Nie miałam zamiaru marnować takiej cudownej pogody. Rozsiadłam się wygodnie delektując zimnym napojem i promieniami słonecznymi. Siedząc tak czuje sie wolna. Nie muszę sie o nic martwić. Żyje beztrosko. Nie myśle o przyszłości i staram się zapomnieć o przeszłości. Po prostu żyje chwilą. Codziennie staram się robić coś innego. Nienawidzę monotonni. To najgorsze co może sie stać. Nuda- najgorsze słowo jakie istnieje. Dlatego ja staram się korzystać z dnia jak najlepiej sie da byle by nie było monotonni. Spojrzałam na przyjaciółkę która ciągle zapatrzona była w swój telefon.Co jakiś czas się do niego uśmiechała.†
- Co robisz?- zapytałam ciekawa.
- Niccc- odpowiedziała wymijająco
- Nie kłam, tylko gadaj.
- Piszę.
- A coś więcej?
- Z chłopakiem
- omg! Kto to? Jak się nazywa? Przystojny?
- Ma na imię Jake. Ciachoo
- wow. To coś poważnego?
- Pewnie nie- powiedziała obojętnie
O nic więcej nie pytałam. Dobrze wiem że blondynka nie ma zaufania do mężczyzn. Jedyny jest Brain do którego ma pełnie zaufanie, ale do Luke, Austin'a i Ryland'a już nie. Nie dziwie jej się. Po tym co przeżyła. Dlatego teraz ona bawi się uczuciami mężczyzn. Już kilkoma złamała serce.
- Idziemy?- wyrwała mnie z zamyśleń Victoria
- Umm.. tak
Stałyśmy i ruszyłyśmy na miasto. Spojrzałam na zegarek w telefonie. 13:17 matko jak szybko ten czas leci. Po 14 musze być w domu, z półtorej godziny zajmie mi wyszykowanie się na dzisiejszy koncert, dojście na miejsce i czekanie w kolejce.
- Gdzie idziemy? - zapytałam bo to moja przyjaciółka prowadziła
- Zobaczysz- powiedziała uradowana
Nic więcej już nie mówiłam. Szłyśmy przez pewien czas chodnikiem, ale skręciłyśmy do parku. Zastanawiałam się po co tutaj. Już po chwili dostałam odpowiedz na moje pytanie. Spojrzałam krzywo na przyjaciółkę która uśmiechała się jak głupia. Spojrzałam przed siebie. Po prostu nie wierze że moja mroczna, 20-letnia przyjaciółka zaprowadziła mnie na plac zabaw. Dawno nie byłam w tym miejscu. Pamiętam jak byłam mała przychodziłam tu razem z siostrą. Było to nasze ulubione miejsce. Vicki już dawno usiadła na jednej huśtawce i teraz patrzyła na mnie. Powoli podeszłam do drugiej huśtawki i delikatnie na niej usiadłam. To miejsce przywołuje tyle szczęśliwych wspomnień. Ale stop! Miałam nie myśleć o przeszłości. Liczy sie to co jest teraz. Potrząsnęłam głową w celu wyrzucenia z głowy wspomnień. Rozbujałam się delikatnie. Zobaczyłam że Tori wyciąga paczkę papierosów. Wzięła jednego do ust i zapaliła. Zaciągnęła się i wypuściła dym. Po dosłownie sekundzie poczułam zapach palonego tytoniu.
- Nadal nie mogę pojąć dlaczego palisz to świństwo. - powiedziałam z obrzydzeniem
Dziewczyna nie odpowiedziała. Postanowiłam nie drążyć tematu. Znowu odepchnęłam się tym razem mocniej. Siedziałyśmy tak jakąś chwilę. Żadna z nas się nie odzywała. Musiałyśmy wyglądać dziwnie. Dwie dorosłe dziewczyny, jedna w niebieskich włosach druga z fajką w ustach, siedziały na placu zabaw. Rodzice z dziećmi gdy tędy szli patrzyli się na nas dziwnie. Mam to szczerze w duuup... nosie to co o mnie myślą inni. Jestem jaka jestem. Spojrzałam na zegarek - 14:06. Chciałabym tu jeszcze posiedzieć ale żebym zdążyła na koncert musze już iść.
- Wybacz Vicki ale musze już lecieć
- Dlaczego tak szybko.
- Ide na koncert.
- kogo?
- Nie znasz. Pa- pocałowałam dziewczynę w policzek na pożegnanie.
Ruszyłam do domu. Miałam około 10 minut do celu, więc szłam w miarę szybkim tempem. Tak jak myślałam po 10 minutach byłam przy drzwiach mojego domu.Otworzyłam drzwi, kluczek i torbę rzuciłam na komodę. Raz dwa weszłam do pokoju. Dopadłam do szafy. Znowu nie wiem co założyć. Patrzyłam na szafę tak jak by ona zaraz miała powiedzieć co wybrać. I nagle do głowy w padł mi pomysł na zestaw. Wyjęłam podarte jasne jeansy, czerwoną koszule w kratkę i beżowe koturny. Wzięłam jeszcze czarny normalny stanik i udałam sie do łazienki. Włosy związałam w wysokiego niedbałego koka by sie nie zamoczyły. Rozebrałam sie i weszłam do kabiny prysznicowej. Stojąc pod natryskiem nagle zrobiło mi sie słabo i zakręciło w głowie. Ręce powoli zaczęły się trząść. Zignorowałam to. Wzięłam żel pod prysznic o zapachu czekolady i zaczęłam go powił wcierać w ciało. Czułam jak mięśnie mi drgają. Gdy skończyłam czynność wyszłam z pod prysznica i owinęłam soe ręcznikiem. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Oh i wszystko jasne. Mój organizm domagał się narkotyku. Będę musiała przed koncertem pójść do Briana. Wytarłam się i założyłam bieliznę. Ubrałam się w przygotowane wcześniej ubrania. Stanęłam przed lustrem. Pałą twarz pokryłam niewidoczną warstwą podkładu. Tuszem pogrubiającym i wydłużającym pomalowałam rzęsy. Na powiekach zrobiłam dość grubą kreskę eyelinerem i delikatnie brązowym cieniem pomalowałam kąciki oka. Usta pokryłam ciemnoróżową szminką. Rozpuściłam włosy i przeczesałam je. Zostawiam moje brąz, przepraszam niebieskie kosmyki tak jak są. Wróciłam z butami w ręku do pokoju. Tam założyłam koturny. Z szuflady na biżuterie wyjęłam wisiorek. Spojrzałam na zegarek na szafce nocnej- 15:20. Powoli chciałam już iść, więc do torebki włożyłam telefon, portfel, szminkę i tusz. Spojrzałam na siebie w lustrze. Efekt jaki powstał naprawdę mi się podobał. Zamknęłam drzwi na klucz i cały ich pęd włożyłam do torebki. Ruszyłam do mojego pierwszego celu czyli domu Briana.
††
Od 20 minut stałam w kolejce i czekałam aż zaczną nas wpuszczać.Na szczęście mogę stać o własnych siłach dzięki mojej przyjaciółce- ampułce z narkotykiem. Jako jedyna chyba w tym gronie nie znałam żadnej ich piosenki. Słyszałam jak dziewczyny zachwycają się chłopakami. Kilkakrotnie nawet słyszałam imię mojego przyjaciela. Mówiły jaki on jest przystojny, że jest najlepszym DJ na świecie i inne. Ładnie, ładnie, RyRy ma już sporo fanek. Po około 10 minutach w końcu zaczęli nas wpuszczać. Okazałam bilet -który wcześniej odebrałam- mężczyźnie, weszłam do budynku i ruszyłam pod scenę. Była ona dość wysoka i duża. Stałam w sumie blisko jej więc wszystko widziałam. Na środku teraz stała profesjonalna konsola pewnie dla Ryland'a. Głębiej stała perkusja i keyboard. Po bokach stały jeszcze stojaki na mikrofony. Po scenie chodzili organizatorzy i sprawdzali czy wszystko działa. Zaczynało się powoli ściemniać. Scena była już oświetlona. Napisałam Do Ryland'a sms'a "Powodzenia. Jesteś najlepszy <3" Po chwili dostałam odpowiedz " Co?" Zaśmiałam się do telefonu. Odpisałam "Stoję w tłumie twoich fanek. Czekam aż wyjdziesz :)" Znowu dostałam po chwili odpowiedz "Jesteś na koncercie?" Odpisałam po prostu "Tak! ;)' Gdy nie dostałam odpowiedzi, zaczęłam po prostu gapić sie na scenę. Rozejrzałam sie także po publice. Wydaje mi sie że było sporo osób, gdzieś około 100 może więcej. Pewnie było by więcej ale klub był mały. Może zrobią jeszcze jakiś koncert w LA. Rozejrzałam sie dokładnie. Przeważała ilość dziewczyn. Chłopaków było tylko kilka. Osoby były mniej więcej ok 15-19. Nagle światła zgasły, a inne dziewczyny zaczęły piszczeć. Po chwili usłyszałam znajomą piosenkę z radia. Światła znowu zapaliły sie ukazując Ryland'a. Kolejna fala pisków. Chłopak uśmiechnął sie do publiczności. Może mi się tylko wydawało ale miałam wrażenie ze szuka kogoś. Pewnie mnie. Gdy spojrzał sie w kierunku w którym stoję zaczęłam mu machać. Brunet na początku nie zauważył ale gdy sie przyjrzał to uśmiechnął sie i mi odmachał. Zajął sie z powrotem swoja konsolą. Założył słuchawki i miksował popularne utwory. Cały klub przyłączał sie do śpiewania dobrze znanych piosenek. Nie chciałam być gorsza wiec także zaczęłam śpiewać. Szalałam w innymi ludźmi po prostu sie bawiąc. RyRy szalał z nami około 30minut. Pożegnał sie dziękując za zabawę. I znowu było spokojnie. W tle leciała jakaś mało znana piosenka. Znowu pojawiła sie ekipa która ułożyła dobrze instrumenty i inne. Muzyka w tle przestała grać i krzyki fanów nasiliły się. Słyszałam niektóre zadnia typu "Kocham Cię Riker", "Ross, ożeń się ze mną" nawet słyszałam "Kocham cię Rydel" i wiele innych. Usłyszałam uderzanie w perkusje, potem granie na klawiszach. Reflektory oświetliły te dwa miejsca. Pojawili sie uśmiechnięci Rydel i Ell. Potem do tego doszły dwie gitary elektryczne, a na końcu bas. Znowu światła oświetliły trojkę braci. Stałam na przeciwko mikrofonu Riker'a. Za czeli grać nie znaną mi piosenkę. Bujałam sie w rytm melodii jaką tworzyli. Za czeli grać kolejny nieznany mi utwór który naprawdę mi się spodobał. Śpiewałam poszczególne słowa refrenu jakie udało mi się zapamiętać. Przerwali granie gdy skończyli piosenkę. Riker z wielkim uśmiechem zaczął mówić
-Witaj Los Angeles! Jak sie bawicie? -W odpowiedzi usłyszał krzyki i piski fanów.-To nasz pierwszy tak duży koncert. Dziękujemy że przyszliście. Kocham was R5 Family- kolejna fala okrzyków.-Gramy!
Zagrali kilka pierwszych melodii piosenki i od razu ją rozpoznałam. Utwór nie należał do nich tylko do wspaniałego zespołu The 1975. Grali piosenkę Girls. Śpiewałam każde słowo kołysząc sie na boki. Gdy ta piosenka sie skończyła z powrotem zaczęli grać nieznane piosenki. Kołysałam lub skakałam tak jak inni. Ogólnie dobrze się bawiłam. Pomiędzy niektórymi piosenkami mówi że jesteśmy(publiczność) wspaniali i inne. Po skończonym i udanym koncercie wyszłam powoli z klubu. Dużo fanów zostało jeszcze czekając w na prawdę dużej kolejce po autograf. Gdy znalazłam sie przed budynkiem odetchnęłam świeżym powietrzem. Spojrzałam na zegarek 22:34. Chciałam schować z powrotem telefon ale ktoś do mnie zadzwonił. Wyświetlił mi sie znany na pamięć numer Ryland'a.
-Hej. Słyszysz mnie?- zapytał na wstępie brunet
- Tak. Co jest?
- Choć do mnie za kulisy.
-Niby jak mam się tam dostać.
-Nie umiesz przejść wokół klubu i znaleźć tylnych drzwi?- słychać było stłumiony śmiech
-Ugh idę.
Nie czekając na jego odpowiedz rozłączyłam się. Ruszyła do tych pieprzonych drzwi. Nie możliwe że jest tak łatwo. Pociągnęłam za klamkę a masywne drzwi ustąpiły. Weszłam do środka. Rozejrzałam się w poszukiwaniu bruneta lub chociaż jego rodzeństwa. Nagle przede mną stanął duży, wręcz ogromny mężczyzna. Spojrzał się na mnie groźnie.
- Przepraszam tu nie wolno wchodzić
Zastanawiałam się jak to rozegrać. Grzecznie czy może wrednie. Oczywiste ze wrednie
- Nie twój interes. Szukam kogoś.
Facet nie był zadowolony z mojej odpowiedzi.
- Proszę z tond wyjść.
- yyy nie? Sorry ale chce przejść.
- Nie. Proszę opuścić to miejsce
- Wal się- kopnęłam go w kostkę.
Mężczyzna zawył z bóli. Na jego twarzy postał grymas. Złapał się za obolałe miejsce próbując rozmasować je. Wykorzystałam to i szybkim krokiem odeszłam od niego. Zauważyłam Ryland'a więc podążyłam w jego kierunku. Odwróciłam się i spostrzegła ze ochroniarz idzie w moją stronę. Podbiegłam do RyRy'a.
- Umm... chyba wasz ochroniarz mnie goni- powiedziałam niewinnie.
Ryland spojrzał na mnie dziwnie. Potem podniósł wzrok wyżej i zauważył tego ochroniarza. Po chwili lekko zdyszany wielkolud znalazł się koło nas.
-Mam wyrzucić tą dziewczynę?
- Nie. To moja najlepsza przyjaciółka, Henry.
- Ahh... w takim razie przepraszam.
Facet poszedł w niewiadomym kierunku. Brunet spojrzał się na mnie dziwnie.
- Co?- spytałam
- Nie nic tylko twoje włosy...
- Potrzebowała zmiany- zruszyłam ramionami
-Okay- powiedział obojętnie- choć do reszty.
Ruszyliśmy w głąb budynku. Cała piątka była na scenie i zbierała swoje instrumenty.
- Hej!- tak dopiero zwróciłam uwagę innych.
- Cześć- Rydel do mnie podbiegła i przytuliła.
Zaskoczona oddałam przyjacielski uścisk.
-Rydel..... dusisz...mnie- wysapałam kiedy poczułam że od ramion blondynki nie mogę oddychać.
-Oj przepraszam - powiedziała gdy mnie puściła- omg jakie masz boskie włosy- pochwaliła mnie gdy na mnie lepiej spojrzała.
-Dziękuje.
Wszyscy inni przywitali się ze mną tak samo jak Delly tylko już żądne z nich mnie nie podduszało.
- Gratuluje koncertu. Byliście fantastyczni- powiedziałam i spojrzałam na każdego.
- Dzięki- odpowiedzieli chórem.
- wow... na prawdę jesteście rodzeństwem- zaśmiałam się, a wszyscy mi zawtórowali.
-To co idziemy uczci nasz koncert- spytał Riker.
-Jestem za- odparł Ratliff.
Wszyscy pokiwaliśmy zgodnie głową na 'tak'. Udaliśmy się do pobliskiego baru. Usiedliśmy przy największym stoliku. Zamówiliśmy dwie pizze i dla każdego piwo. Czekając na zamówienie rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Tak samo było gdy dostaliśmy już jedzenie i alkohol. Czuliśmy się w swoim towarzystwie luźno. Widać było że żądne z nas nie krępowało się. Gdy zjedliśmy już wszystko i wypiliśmy chcieliśmy jeszcze coś zamówić ale niestety musieli nas wyprosić bo zamykali lokal. Pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę. Los Angeles nawet wieczorem nie jest spokojne. Można nawet powiedzieć że ono dopiero teraz budzi się do życia. Pełno ludzi chodzi chodnikami. Szyldy widzące nas sklepami świecą się. Ruch samochodowy także się nie zmniejsza.
††
Wróciłam zmęczona ale uśmiechnięta. Jak zawsze wyjęłam klucze z torby by otworzyć drzwi. Przypadkiem nacisnęłam na klamkę gdy chciałam włożyć klucz do zamka. Drzwi ustąpiły kiedy nawet nie zdążyłam przekręcić klucza. Zdziwiona i trochę przestraszona weszłam do domu. Tradycyjnie położyłam pęk kluczy na szafce i ruszyłam w głąb domu. W kuchni świeciło sie światło wiec tam sie udałam. Stanęłam w progu jak wryta. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Torba którą miałam na ramieniu spadła mi na podłogę robiąc hałas i wtedy ona sie odwróciła. Co ona tu robi? Przychodzi sobie nagle jak gdyby nigdy nic i pewnie myśli że przyjmę ją z otwartymi ramionami. Ułożyłam sobie życie bez niej wiec po co ona wraca. Ona czyli Vanessa, która stała przede mną uśmiechnięta.- Hej- powiedziała radośnie
††††
Ja wiem spieprzyłam to.
Pewnie spodziewaliście się czegoś innego, co?
Czekam na wasze opinie!
Zanim przejdę do tej milszej części tej notki muszę wam powiedzieć że jest mi okropnie smutno. Czemu?
Powodem tego jest to że choć mam 23 obserwatorów mam tylko 6 komentarzy pod poprzednim postem z czego jeden to mój a drugi to polecenie bloga.
Co jest tygryski?
Okay, rozumiem rozdział nie przypadł wam do gustu lub po prostu jesteście leniwi tak jak ja, ale na prawdę choć głupi komentarz 'super', "nie podoba mi się" czy nawet "kiedy next?' mnie uszczęśliwi, nie wymagam referatów.
Dzięki komentarzom dowiaduje się co sądzicie o rozdziale i też sprawdzam czy ktoś to przeczytał a nie po prostu zabłądził i nabił mi wyświetleń. Mniejsza....
Zanim zakończę proszę by ten kto przeczytał tę żałosną notkę i zmobilizuje się by skomentować niech wklei to † (będę wiedziała czy nie pisze tego na marne)
Przejdźmy do tej lepszej części!
Zbliżają się święta! Mam nadzieje że cieszycie się z nich bardziej niż ja
Chciałabym wam życzyć:
Wesołych Świąt w gronie rodzinnym,
Udanego Sylwestra xd,
Dużo wspaniałych prezentów,
Poznanie idola,
Chęci chodzenia do szkoły,
Zdania do następnej klasy,
Czasu, którego poświęcicie na przeczytanie tego bloga,
I przede wszystkim spełnienia marzeń.
Przepraszam za te życzenia ale najlepsza w składaniu i wymyślaniu ich nie jestem.
jeszcze raz wesołych świąt tygryski!
Niech te piosenki umilą wam ten świąteczny czas