wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 16.

Przyjmijcie ten rozdział jako świąteczny prezent ode mnie :)
 †
Idąc przez miasto ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. W sumie nie dziwie im się. To niecodzienny widok zobaczyć dziewczynę w niebieskich włosach.Mało kto zdecydowałby się przemalować włosy na niebiesko. Ale kto powiedział ze ja jestem taka jak wszyscy i normalna. Ciekawe jak zareaguje RyRy i Luke jak mnie zobaczą. Będę chyba musiała to nagrać. Aktualnie wraz w Vicki podążałyśmy do McDonalda. Gdy w końcu się tam znalazłyśmy zamówiłyśmy dwa duże shake waniliowe. Gdy dostałyśmy zamówienie usiadłyśmy na dworze przy wolnym stoliku. Nie miałam zamiaru marnować takiej cudownej pogody. Rozsiadłam się wygodnie delektując zimnym napojem i promieniami słonecznymi. Siedząc tak czuje sie wolna. Nie muszę sie o nic martwić. Żyje beztrosko. Nie myśle o przyszłości i staram się zapomnieć o przeszłości. Po prostu żyje chwilą. Codziennie staram się robić coś innego. Nienawidzę monotonni. To najgorsze co może sie stać. Nuda- najgorsze słowo jakie istnieje. Dlatego ja staram się korzystać z dnia jak najlepiej sie da byle by nie było monotonni. Spojrzałam na przyjaciółkę która ciągle zapatrzona była w swój telefon.Co jakiś czas się do niego uśmiechała.
- Co robisz?- zapytałam ciekawa.
- Niccc- odpowiedziała wymijająco
- Nie kłam, tylko gadaj.
- Piszę.
- A coś więcej?
- Z chłopakiem
- omg! Kto to? Jak się nazywa? Przystojny?
- Ma na imię Jake.  Ciachoo
- wow. To coś poważnego?
- Pewnie nie- powiedziała obojętnie
O nic więcej nie pytałam. Dobrze wiem że blondynka nie ma zaufania do mężczyzn. Jedyny jest Brain do którego ma pełnie zaufanie, ale do Luke, Austin'a i Ryland'a już nie. Nie dziwie jej się. Po tym co przeżyła. Dlatego teraz ona bawi się uczuciami mężczyzn. Już kilkoma złamała serce.
- Idziemy?- wyrwała mnie z zamyśleń Victoria 
- Umm.. tak
Stałyśmy i ruszyłyśmy na miasto. Spojrzałam na zegarek w telefonie. 13:17 matko jak szybko ten czas leci. Po 14 musze być w domu, z półtorej godziny zajmie mi wyszykowanie się na dzisiejszy koncert, dojście na miejsce i czekanie w kolejce.
- Gdzie idziemy? - zapytałam bo to moja przyjaciółka prowadziła
- Zobaczysz- powiedziała uradowana
Nic więcej już nie mówiłam. Szłyśmy przez pewien czas chodnikiem, ale skręciłyśmy do parku. Zastanawiałam się po co tutaj. Już po chwili dostałam odpowiedz na moje pytanie. Spojrzałam krzywo na przyjaciółkę która uśmiechała się jak głupia. Spojrzałam przed siebie. Po prostu nie wierze że moja mroczna, 20-letnia przyjaciółka zaprowadziła mnie na plac zabaw. Dawno nie byłam w tym miejscu. Pamiętam jak byłam mała przychodziłam tu razem z siostrą. Było to nasze ulubione miejsce. Vicki już dawno usiadła na jednej huśtawce i teraz patrzyła na mnie. Powoli podeszłam do drugiej huśtawki i delikatnie na niej usiadłam. To miejsce przywołuje tyle szczęśliwych wspomnień. Ale stop! Miałam nie myśleć o przeszłości. Liczy sie to co jest teraz. Potrząsnęłam głową w celu wyrzucenia z głowy wspomnień. Rozbujałam się delikatnie. Zobaczyłam że Tori wyciąga paczkę papierosów. Wzięła jednego do ust i zapaliła. Zaciągnęła się i wypuściła dym. Po dosłownie sekundzie poczułam zapach palonego tytoniu.
- Nadal nie mogę pojąć dlaczego palisz to świństwo. - powiedziałam z obrzydzeniem
Dziewczyna nie odpowiedziała. Postanowiłam nie drążyć tematu. Znowu odepchnęłam się tym razem mocniej. Siedziałyśmy tak jakąś chwilę. Żadna z nas się nie odzywała. Musiałyśmy wyglądać dziwnie. Dwie dorosłe dziewczyny, jedna w niebieskich włosach druga z fajką w ustach, siedziały na placu zabaw. Rodzice z dziećmi gdy tędy szli patrzyli się na nas dziwnie. Mam to szczerze w duuup... nosie to co o mnie myślą inni. Jestem jaka jestem. Spojrzałam na zegarek - 14:06. Chciałabym tu jeszcze posiedzieć ale żebym zdążyła na koncert musze już iść.
- Wybacz Vicki ale musze już lecieć
- Dlaczego tak szybko.
- Ide na koncert.
- kogo?
- Nie znasz. Pa- pocałowałam dziewczynę w policzek na pożegnanie.
Ruszyłam do domu. Miałam około 10 minut do celu, więc szłam w miarę szybkim tempem. Tak jak myślałam po 10 minutach byłam przy drzwiach mojego domu.Otworzyłam drzwi, kluczek i torbę rzuciłam na komodę. Raz dwa weszłam do pokoju. Dopadłam do szafy. Znowu nie wiem co założyć. Patrzyłam na szafę tak jak by ona zaraz miała powiedzieć co wybrać. I nagle do głowy w padł mi pomysł na zestaw. Wyjęłam podarte jasne jeansy, czerwoną koszule w kratkę i beżowe koturny. Wzięłam jeszcze czarny normalny stanik i udałam sie do łazienki. Włosy związałam w wysokiego niedbałego koka by sie nie zamoczyły. Rozebrałam sie i weszłam do kabiny prysznicowej. Stojąc pod natryskiem nagle zrobiło mi sie słabo i zakręciło w głowie. Ręce powoli zaczęły się trząść. Zignorowałam to. Wzięłam żel pod prysznic o zapachu czekolady i zaczęłam go powił wcierać w ciało. Czułam jak mięśnie mi drgają. Gdy skończyłam czynność wyszłam z pod prysznica i owinęłam soe ręcznikiem. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Oh i wszystko jasne. Mój organizm domagał się narkotyku. Będę musiała przed koncertem pójść do Briana. Wytarłam się i założyłam bieliznę. Ubrałam się w przygotowane wcześniej ubrania. Stanęłam przed lustrem. Pałą twarz pokryłam niewidoczną warstwą podkładu. Tuszem pogrubiającym i wydłużającym pomalowałam rzęsy. Na powiekach zrobiłam dość grubą kreskę eyelinerem i delikatnie brązowym cieniem pomalowałam kąciki oka. Usta pokryłam ciemnoróżową szminką. Rozpuściłam włosy i przeczesałam je. Zostawiam moje brąz, przepraszam niebieskie kosmyki tak jak są. Wróciłam z butami w ręku do pokoju. Tam założyłam koturny. Z szuflady na biżuterie wyjęłam wisiorek. Spojrzałam na zegarek na szafce nocnej- 15:20. Powoli chciałam już iść, więc do torebki włożyłam telefon, portfel, szminkę i tusz. Spojrzałam na siebie w lustrze. Efekt jaki powstał naprawdę mi się podobał. Zamknęłam drzwi na klucz i cały ich pęd włożyłam do torebki. Ruszyłam do mojego pierwszego celu czyli domu Briana.
                                                                       ††
Od 20 minut stałam w kolejce i czekałam aż zaczną nas wpuszczać.Na szczęście mogę stać o własnych siłach dzięki mojej przyjaciółce- ampułce z narkotykiem. Jako jedyna chyba w tym gronie nie znałam żadnej ich piosenki. Słyszałam jak dziewczyny zachwycają się chłopakami. Kilkakrotnie nawet słyszałam imię mojego przyjaciela. Mówiły jaki on jest przystojny, że jest najlepszym DJ na świecie i inne. Ładnie, ładnie, RyRy ma już sporo fanek. Po około 10 minutach w końcu zaczęli nas wpuszczać. Okazałam bilet -który wcześniej odebrałam- mężczyźnie, weszłam do budynku i  ruszyłam pod scenę. Była ona dość wysoka i duża. Stałam w sumie blisko jej więc wszystko widziałam. Na środku teraz stała profesjonalna konsola pewnie dla Ryland'a. Głębiej stała perkusja i keyboard. Po bokach stały jeszcze stojaki na mikrofony. Po scenie chodzili organizatorzy i sprawdzali czy wszystko działa. Zaczynało się powoli ściemniać. Scena była już oświetlona. Napisałam Do Ryland'a sms'a "Powodzenia. Jesteś najlepszy <3" Po chwili dostałam odpowiedz " Co?" Zaśmiałam się do telefonu. Odpisałam "Stoję w tłumie twoich fanek. Czekam aż wyjdziesz :)" Znowu dostałam po chwili odpowiedz "Jesteś na koncercie?" Odpisałam po prostu "Tak! ;)' Gdy nie dostałam odpowiedzi, zaczęłam po prostu gapić sie na scenę. Rozejrzałam sie także po publice. Wydaje mi sie że było sporo osób, gdzieś około 100 może więcej. Pewnie było by więcej ale klub był mały. Może zrobią jeszcze jakiś koncert w LA. Rozejrzałam sie dokładnie. Przeważała ilość dziewczyn. Chłopaków było tylko kilka. Osoby były mniej więcej ok 15-19. Nagle światła zgasły, a inne dziewczyny zaczęły piszczeć. Po chwili usłyszałam znajomą piosenkę z radia. Światła znowu zapaliły sie ukazując Ryland'a. Kolejna fala pisków. Chłopak uśmiechnął sie do publiczności. Może mi się tylko wydawało ale miałam wrażenie ze szuka kogoś. Pewnie mnie. Gdy spojrzał sie w kierunku w którym stoję zaczęłam mu machać. Brunet na początku nie zauważył ale gdy sie przyjrzał to uśmiechnął sie i mi odmachał. Zajął sie z powrotem swoja konsolą. Założył słuchawki i miksował popularne utwory. Cały klub przyłączał sie do śpiewania dobrze znanych piosenek. Nie chciałam być gorsza wiec także zaczęłam śpiewać. Szalałam w innymi ludźmi po prostu sie bawiąc. RyRy szalał z nami około 30minut. Pożegnał sie dziękując za zabawę. I znowu było spokojnie. W tle leciała jakaś mało znana piosenka. Znowu pojawiła sie ekipa która ułożyła dobrze instrumenty i inne. Muzyka w tle przestała grać i krzyki fanów nasiliły się. Słyszałam niektóre zadnia typu "Kocham Cię Riker", "Ross, ożeń się ze mną" nawet słyszałam "Kocham cię Rydel" i wiele innych. Usłyszałam uderzanie w perkusje, potem granie na klawiszach. Reflektory oświetliły te dwa miejsca. Pojawili sie uśmiechnięci Rydel i Ell. Potem do tego doszły dwie gitary elektryczne, a na końcu bas. Znowu światła oświetliły trojkę braci. Stałam na przeciwko mikrofonu Riker'a. Za czeli grać nie znaną mi piosenkę. Bujałam sie w rytm melodii jaką tworzyli. Za czeli grać kolejny nieznany mi utwór który naprawdę mi się spodobał. Śpiewałam poszczególne słowa refrenu jakie udało mi się zapamiętać. Przerwali granie gdy skończyli piosenkę. Riker z wielkim uśmiechem zaczął mówić 
-Witaj Los Angeles! Jak sie bawicie? -W odpowiedzi usłyszał krzyki i piski fanów.-To nasz pierwszy tak duży koncert. Dziękujemy że przyszliście. Kocham was R5 Family- kolejna fala okrzyków.-Gramy!
Zagrali kilka pierwszych melodii piosenki i od razu ją rozpoznałam. Utwór nie należał do nich tylko do wspaniałego zespołu The 1975. Grali piosenkę Girls. Śpiewałam każde słowo kołysząc sie na boki. Gdy ta piosenka sie skończyła z powrotem zaczęli grać nieznane piosenki. Kołysałam lub skakałam tak jak inni. Ogólnie dobrze się bawiłam. Pomiędzy niektórymi piosenkami mówi że jesteśmy(publiczność) wspaniali i inne. Po skończonym i udanym koncercie wyszłam powoli z klubu. Dużo fanów zostało jeszcze czekając w na prawdę dużej kolejce po autograf. Gdy znalazłam sie przed budynkiem odetchnęłam świeżym powietrzem. Spojrzałam na zegarek 22:34. Chciałam schować z powrotem telefon ale ktoś do mnie zadzwonił. Wyświetlił mi sie znany na pamięć numer Ryland'a. 
-Hej. Słyszysz mnie?- zapytał na wstępie brunet 
- Tak. Co jest?
- Choć do mnie za kulisy.
-Niby jak mam się tam dostać.
-Nie umiesz przejść wokół klubu i znaleźć tylnych drzwi?- słychać było stłumiony śmiech 
-Ugh idę.
Nie czekając na jego odpowiedz rozłączyłam się. Ruszyła do tych pieprzonych drzwi. Nie możliwe że jest tak łatwo. Pociągnęłam za klamkę a masywne drzwi ustąpiły. Weszłam do środka. Rozejrzałam się w poszukiwaniu bruneta lub chociaż jego rodzeństwa. Nagle przede mną stanął duży, wręcz ogromny mężczyzna. Spojrzał się na mnie groźnie.
- Przepraszam tu nie wolno wchodzić 
Zastanawiałam się jak to rozegrać. Grzecznie czy może wrednie. Oczywiste ze wrednie 
- Nie twój interes. Szukam kogoś.
Facet nie był zadowolony z mojej odpowiedzi. 
- Proszę z tond wyjść.
- yyy nie? Sorry ale chce przejść. 
- Nie. Proszę opuścić to miejsce
- Wal się- kopnęłam go w kostkę.
Mężczyzna zawył z bóli. Na jego twarzy postał grymas. Złapał się za obolałe miejsce próbując rozmasować je. Wykorzystałam to i szybkim krokiem odeszłam od niego. Zauważyłam Ryland'a więc podążyłam w jego kierunku. Odwróciłam się i spostrzegła ze ochroniarz idzie w moją stronę. Podbiegłam do RyRy'a. 
- Umm... chyba wasz ochroniarz mnie goni- powiedziałam niewinnie. 
Ryland spojrzał na mnie dziwnie. Potem podniósł wzrok wyżej i zauważył tego ochroniarza. Po chwili lekko zdyszany wielkolud znalazł się koło nas.
-Mam wyrzucić tą dziewczynę? 
- Nie. To moja najlepsza przyjaciółka, Henry.
- Ahh... w takim razie przepraszam. 
Facet poszedł w niewiadomym kierunku. Brunet spojrzał się na mnie dziwnie. 
- Co?- spytałam 
- Nie nic tylko twoje włosy... 
- Potrzebowała zmiany- zruszyłam ramionami 
-Okay- powiedział obojętnie- choć do reszty.
Ruszyliśmy w głąb budynku. Cała piątka była na scenie i zbierała swoje instrumenty.
- Hej!- tak dopiero zwróciłam uwagę innych.
- Cześć- Rydel do mnie podbiegła i przytuliła.
Zaskoczona oddałam przyjacielski uścisk. 
-Rydel..... dusisz...mnie- wysapałam kiedy poczułam że od ramion blondynki nie mogę oddychać.
-Oj przepraszam - powiedziała gdy mnie puściła- omg jakie masz boskie włosy- pochwaliła mnie gdy na mnie lepiej spojrzała.
-Dziękuje. 
Wszyscy inni przywitali się ze mną tak samo jak Delly tylko już żądne z nich mnie nie podduszało.
- Gratuluje koncertu. Byliście fantastyczni- powiedziałam i spojrzałam na każdego. 
- Dzięki- odpowiedzieli chórem.
- wow... na prawdę jesteście rodzeństwem- zaśmiałam się, a wszyscy mi zawtórowali.
-To co idziemy uczci nasz koncert- spytał Riker.
-Jestem za- odparł Ratliff.
Wszyscy pokiwaliśmy zgodnie głową na 'tak'. Udaliśmy się do pobliskiego baru. Usiedliśmy przy największym stoliku. Zamówiliśmy dwie pizze i dla każdego piwo. Czekając na zamówienie rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Tak samo było gdy dostaliśmy już jedzenie i alkohol. Czuliśmy się w swoim towarzystwie luźno. Widać było że żądne z nas nie krępowało się. Gdy zjedliśmy już wszystko i wypiliśmy chcieliśmy jeszcze coś zamówić ale niestety musieli nas wyprosić bo zamykali lokal. Pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę. Los Angeles nawet wieczorem nie jest spokojne. Można nawet powiedzieć że ono dopiero teraz budzi się do życia. Pełno ludzi chodzi chodnikami. Szyldy widzące nas sklepami świecą się. Ruch samochodowy także się nie zmniejsza.
 ††
Wróciłam zmęczona ale uśmiechnięta. Jak zawsze wyjęłam klucze z torby by otworzyć drzwi. Przypadkiem nacisnęłam na klamkę gdy chciałam włożyć klucz do zamka. Drzwi ustąpiły kiedy nawet nie zdążyłam przekręcić klucza. Zdziwiona i trochę przestraszona weszłam do domu. Tradycyjnie położyłam pęk kluczy na szafce i ruszyłam w głąb domu. W kuchni świeciło sie światło wiec tam sie udałam. Stanęłam w progu jak wryta. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Torba którą miałam na ramieniu spadła mi na podłogę robiąc hałas i wtedy ona sie odwróciła. Co ona tu robi? Przychodzi sobie nagle jak gdyby nigdy nic i pewnie myśli że przyjmę ją z otwartymi ramionami. Ułożyłam sobie życie bez niej wiec po co ona wraca. Ona czyli Vanessa, która stała przede mną uśmiechnięta.
- Hej- powiedziała radośnie
 ††††
 Ja wiem spieprzyłam to.
Pewnie spodziewaliście się czegoś innego, co? 
Czekam na wasze opinie!
Zanim przejdę do tej milszej części tej notki muszę wam powiedzieć że jest mi okropnie smutno. Czemu? 
Powodem tego jest to że choć mam 23 obserwatorów mam tylko 6 komentarzy pod poprzednim postem z czego jeden to mój a drugi to polecenie bloga. 
Co jest tygryski? 
Okay, rozumiem rozdział nie przypadł wam do gustu lub po prostu jesteście leniwi tak jak ja, ale na prawdę choć głupi komentarz 'super', "nie podoba mi się" czy nawet "kiedy next?' mnie uszczęśliwi, nie wymagam referatów. 
Dzięki komentarzom dowiaduje się co sądzicie o rozdziale i też sprawdzam czy ktoś to przeczytał a nie po prostu zabłądził i nabił mi wyświetleń. Mniejsza....
Zanim zakończę proszę by ten kto przeczytał tę żałosną notkę i zmobilizuje się by skomentować niech wklei to   †  (będę wiedziała czy nie pisze tego na marne)
Przejdźmy do tej lepszej części!
Zbliżają się święta! Mam nadzieje że cieszycie się z nich bardziej niż ja 
Chciałabym wam życzyć:
Wesołych Świąt w gronie rodzinnym,
Udanego Sylwestra xd, 
Dużo wspaniałych prezentów, 
Poznanie idola, 
Chęci chodzenia do szkoły,
Zdania do następnej klasy,
Czasu, którego poświęcicie na przeczytanie tego bloga, 
I przede wszystkim spełnienia marzeń. 
Przepraszam za te życzenia ale najlepsza w składaniu i wymyślaniu ich nie jestem. 
jeszcze raz wesołych świąt tygryski!

Niech te piosenki umilą wam ten świąteczny czas 

 

środa, 3 grudnia 2014

Rozdział 15.

Obudziłam się tym razem wyspana. Przeciągnęłam się jak kotek i podniosłam do pozycji siedzącej. Przetarłam oczy. Wyszłam z pod cieplutkiej kołderki. Od razu zeszłam da dół w celu zrobienia sobie porannej kawy.  Włączyłam ekspres kiedy przystawiłam kubek, tam gdzie miała się lać kawa. Dziś jest koncert R5, mam nadzieje że będzie fajnie. Gdy urządzenie poinformowało mnie że napój jest gotowy wzięłam kubek i tym razem udałam się na taras. Rozsiadłam sie wygodnie na fotelu wiklinowym stawiając szklane naczynie na niewielkim stoliku stojącym obok. W zasadzie nie wiedziałam która jest godzina, ale przeczuwałam że jest wcześnie. Delikatny zimny wiaterek ochładzał mnie. Upiłam łyk mojej kawy delektując sie jej wspaniałym smakiem. Jestem chyba uzależniona od niej. Czyli kolejne uzależnienie? Bosko. Nie miałam za bardzo co robić więc postanowiłam pograć na gitarze. Dawno tego nie robiłam. Odłożyłam kubek i wstałam z miejsca. Szybko udałam sie do jedynego pokoju -nie licząc kuchni, salonu i małej łazienki- na parterze. Drzwi były zamknięte. No tak przecież klucz mam w pokoju. Pędem poszłam do pokoju. Od razu znalazłam klucz na łańcuszku. Wróciłam na parter i otworzyłam drzwi. Wisiorek zawiesiłam sobie na szyi. Rozejrzałam sie po pomieszczeniu. Ściany były pokryte specjalnym materiałem który sprawiał że nie było słychać mojego grania w innych pomieszczeniach. Na środku stał czarny fortepian. Przy ścianie stały dwie gitary klasyczne i jedna gitara elektryczna. Na ścianach wsiały zdjęcia z koncertów na których byłam z tatą lub siostrą i plakaty moich idoli. Choć ściany były w czarnym kolorze w pokoju było jasno co można było zawdzięczać dwoma lampami z wzorem w nutki. Koło mnie stała czerwona, wygodna kanapa. Na przeciwko były kolejne drzwi które prowadziły do małej sali nagraniowej. Była tam profesjonalna konsola do poprawiania i nagrywania dźwięków i mikrofon. Cały ten pokój sama urządziłam bo był on tylko dla mnie. Podeszłam do największego instrumentu znajdującego się tu i delikatnie przejechałam opuszkami palców po nakrywie, zostawiając ślad ponieważ fortepian był w kurzu. Stanęłam przed klawiszami i wystukałam pierwszą melodię jaka przyszła mi do głowy.
Na szczęście nie roztroił się. Przestałam grać i wzięłam przedmiot po który tu przyszłam. Wróciłam na taras. Rozsiadła się z powrotem na fotelu. Chwyciłam gitarę i delikatnie szarpiąc struny sprawdzałam czy ów instrument dobrze gra. Poprawiłam jedną strunę która źle grała. Położyłam gitarę na kolanach i upiłam kilka łyków już letniej kawy. Zastanawiałam się co zagrać. Po chwili wybrałam dobrze mi znaną piosenkę. Cicho i powoli zaczęłam grać na gitarze. Dość sprawnie mi to wychodziło więc zaczęłam cicho śpiewać pierwszą zwrotkę.
"Hey now call it a split because I know that you will
You bite your friend like chocolate
You said "We go where nobody knows,
We got guns hidden under our petticoats"
And "We're never gonna quit it"
No we're never gonna quit it no"
Przestałam śpiewać i tylko grałam. Wczuwałam się w każdy najmniejszy dzwięk piosenki. Gdy zaczął się refren znowu zaczęłam śpiewać:
"We go where nobody knows,
We've guns hidden under our petticoats
We're never gonna quit it, no we're never gonna quit it no
Yeah we're dressed in black from head to toe
We've guns hidden under our petticoats" *
And we're never gonna quit it, no we're never gonna quit it no"
Szarpałam struny cicho i delikatnie, jakbym bała się że za chwile gitara się rozpadnie. Zamknęłam oczy. Nie śpiewałam po prostu grałam. Kochałam to co teraz robię. Nic się dla mnie nie liczyło. W tym momencie nie przeszkadzało mi szczekanie psa sąsiadów czy warkot silnika samochodu. Byłam tylko ja i gitara. Nic więcej.  Skończyła grać piosenkę. Znowu położyłam gitarę w celu ponownego napicia się kawy. Napój się skończył więc postanowiłam odnieść kubek. Spojrzałam na zegarek będą w kuchni. Kurde już 11:02? spytałam sama siebie w myślach. Wróciłam na taras tylko po to by zabrać gitarę i odstawić w salonie opierając ja o kanapę. Weszłam do swojego pokoju. Pierwsze co zrobiłam to chwaciłam swój telefon. 2 smsy od Victorii i 3 nieodebrane połączenia do Vanessy. Oh czyży siostra przypomniała sobie o moim istnieniu? To słodkie. Nie zważając na to ze ona próbuje się ze mną skontaktować odczytałam wiadomości od przyjaciółki. Pierwszy brzmiał tak: "Nudzi mi się! Co robimy? natomiast drugi: "Za 15 min jestem u Ciebie i idziemy coś robić". O kurde wysłała to 5 minut temu czyli mam tylko dziesięć 10 minut. 
-Kurwa- zaklęłam cicho pod nosem. 
Szybko podeszłam do szafy. Nie miałam pomysłu co założyć. Zapowiadał się dziś na prawdę ciepły dzień więc kierując się tą myślą wybrałam coś takiego. Szybko popędziłam do łazienki. Zdjęłam z siebie piżamy i założyłam spodenki, topik i koszulkę. Dziś tylko pomalowałam mocno rzęsy. Na prawą rękę założyłam bransoletkę. Włosy rozczesałam i zostawiłam tak jak są. Wyszłam z łazienki kierując się znowu do pokoju. Usiadła na łóżku i założyłam trampki oraz zgarnęłam telefon. Zanim włożyłam go do torebki sprawdziłam która godzina. Uff.. Zostały mi jeszcze dwie minuty. Nawet nie wiedziałam że mogę tak szybko wybrać dla siebie strój i się ubrać. Chyba pobiłam swój rekord. Zeszłam na dół i wyciągnęłam portfel z innej torby. Sprawdziłam ile mam w środku pieniędzy. Tylko 10$. Sprawdziłam czy nie mam jakieś kasy luzem. Ha! Znalazłam już 5$, jeszcze przydałoby się trochę. Przeszukałam kurtkę wiszącą w przedpokoju, potem inną torebkę. W sumie znalazłam 12$. Jest dobrze. Włożyłam pieniądze do portfela, a portfel wrzuciłam do torby. Jestem gotowa. Przejrzałam sie w lustrze. Poprawiłam spodenki i koszulkę. Przeczesałam palcami włosy i założyłam na głowę okulary. Postanowiłam poczekać na przyjaciółkę przed domem. Chwaciłam pęd kluczy leżących na szafce i wyszłam z domu. Zakluczyłam drzwi i obróciłam się i zaczęłam szukać wzrokiem mojej przyjaciółki. Niestety przez słońce niewiele widziałam. Wyjęłam okulary z włosów i wsunęłam je na nos. Rozejrzałam sie jeszcze raz. O widzę ją! Uśmiechnięta ruszyłam w stronę Tori. Gdy byłyśmy koło siebie tradycyjnie całujące wzajemnie w policzek. 
-Więc co robimy? -zapytałam na wstępie
- Nie mam pojęcia. Po prostu powłóczmy sie po mieście może wymyślimy coś ciekawego. 
Zrobiłyśmy tak jak powiedziała Vicki. Szyłyśmy w ciszy po chodniku zbliżając sie do miasta.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi że jesteś z Luke'iem?- zapytała z wyrzutem
-Nie było okazji - powiedziałam obojętnie wzruszając ramionami i patrząc przed siebie.
Gdy byłyśmy na ulicy na której były sklepy wpadł mi do głowy pewnie pomysł.
-Choć -powiedziałam i pociągnęłam dziewczynę w stronę pożądane prze zemnie budynku. 
Gdy zmalałyśmy sie na miejscu puściłam Victorię. Weszłyśmy odważnie do środka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nikogo nie było, nawet lepiej. W ułamku sekundy przede mną pojawiła się osobq tu pracująca.
- Dzień Dobry w czym mogę pomóc? -Zapytała uprzejmie
-Dzień Dobry, chciałam zmienić fryzurę. Zrobi to pani od ręki czy musze się umawiać?
-Nie mam aktualnie nikogo umówionego wiec mogę sie panią zająć. 
-Świetnie.
Fryzjerka gestem ręki pokazała na fotel na którym musiałam usiąść. Tak też zrobiłam. Rozsiadłam sie na wygodnym siedzeniu i czekałam na kobietę. Ta po chwili sie znalazła za mną i wiązała mi fartuch (mam nadzieje że wiecie o co chodzi :D ~od autorki.) 
- Co pani chce zrobić? - spytała 
- Chce- spojrzałam na swoje odbicie w lustrze- zmienić trochę kolor włosów.
- Dobrze- fryzjerka podeszła do regału i wyciągnęła dwa segregatory, które mi podła- proszę wybrać odpowiedni kolor dla siebie. 
Rozejrzałam się po całej palecie kolorów zastanawiając się jaki kolor wybrać. Po chwili znalazłam idealny kolor. Pokazałam palcem kolor, a kobieta lekko zdziwiona kiwnęła głową i zniknęła znowu gdzieś. Wróciła już z wszystkim co było jej potrzebne do wykonania farbowania. Kobieta obróciła nie tyłem do lustra. Po około godzinnym zabiegu farbowania, spłukiwania, suszenia i układania włosów, kobieta obróciła mnie w stronę lustra. Moje włosy wyglądały tak. (właśnie tego dotyczyła ankieta. dziękuje za głosowanie w niej. jak się podoba? ~ od autorki) 
- wow- szepnęłam i dotknęłam swoich niebieski włosów.
- WOW!- krzyknęłam Tori kiedy oderwała sie w końcu od ekranu swojego telefonu i spojrzała na mnie.
 ††††
Hejo, hejo!
Mam nadziej że 'niespodzianka' się udała :) 
Przepraszam że jest on dodany dopiero teraz ale miała małe sprawy rodzinne...
Wybaczcie ale znowu muszę to zrobić ..
10 komentarzy= Rozdział 16 
Piszcie szczere opinie jak wam się podobało lub nie!
Tak wyglądałaby Laura gdyby na prawdę miała niebieskie włosy 
(przeróbka mojego autorstwa, nie kopiować!) 


*The 1975- Chocolate
  Acoustic (tak grała Lau) 

wtorek, 2 grudnia 2014

Gdzie do cholery rozdział 15?!


Witam was!
Dziwny trochę ten tytuł ale mniejsza....
Dziękuje za nawet 11 komentarzy pod rozdziałem niżej ;)
Rozdział 15 pojawi się jutro!
Obiecuję że jak przyjdę ze szkoły (ok. 15:20) to od razu wejdę na bloggera poprawię błędy w tym rozdziale i wstawię. 
Jeśli ktoś zapamiętał w następnym rozdziale dowiecie się po co była ankieta z kolorami. 
Wybraliście  kolor niebieski.
Do jutra moje kochane tygryski
Gdyby nie wy nie polubiła bym tak bardzo pisania opowiadań i ogólnie polskiego więc serdecznie wam dziękuje za to że jesteście i czytacie te bzdury które tu pisze :D
KOCHAM WAS  <3


niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 14.

 Hej! Mała niespodzianka! BLOG JEST OFICJALNIE I NIEODWOŁALNIE ODWIESZONY :D Cieszycie się? (Ja bardzo :)) Przeczytajcie notkę, proszę ;)

Laura
Obudziło mnie silne pulsowanie w głowie. Odwróciłam się na drugi bok podciągając kołdrę na twarz. Nic to nie podziałało więc otworzyłam powoli powieki. Szybko jednak tego pożałowałam, ponieważ oślepiło mnie światło w pokoju. Wszytko było rozmazane. Zamrugałam kilkakrotnie, chcąc przyzwyczaić się do światła i próbując wyostrzyć wzrok. Przeciągnęłam się jak kot i usiadłam na łóżku. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wait! To nie jest mój pokój. Rozejrzałam się jeszcze raz. To był pokój Ryland'a. Co ja tu robię? Podniosłam się ociężale z łóżka. Przez ból głowy ledwo trzymałam się na nogach. Wyszłam z pokoju kierując się na parter w poszukiwania przyjaciela. Schodząc po schodach trzymałam się poręczy, bo inaczej na pewno bym spadła. Podążyłam do salonu bo tam słyszałam głosy. W pokoju znajdował się RyRy, Ross i Rocky. Ten pierwszy odwrócił się gdy tylko weszłam do salonu, a dwójka pozostałych nawet nie zwróciłam na mnie uwagi bo byli czymś zajęci. Blondyn bawił się swoim telefonem i miał słuchawki na uszach, a brunet grał na konsoli. 
- Hej. Jak się spało?- zapytał gdy usiadłam koło niego na kanapie.
- Cześć. Dobrze tylko jak ja się tu znalazłam?- odpowiedziałam słabym głosem 
- Wczoraj, a właściwie to dziś, bo było już grubo po północy, zadzwoniła do mnie Vicki i powiedziała żeby przyjechał po ciebie. 
- Aha. Ale mam nadzieje że nie sprawiłam ci kłopotów?
- Oczywiście że nie. Ale swoją drogą co braliście?- zapytał zaciekawiony i uśmiechnięty. 
- Z tego co pamiętam wypiliśmy kilka kieliszków czystej, potem zapaliliśmy skręta. Chyba później znowu napiliśmy się, potem tańczyliśmy, a potem razem z Luke'iem wzięliśmy trochę koky. - powiedziałam trochę z ciszonym głosem, żeby bracia Ryland'a tego nie usłyszeli.
Młody Lynch tylko kiwnął głową. Spojrzał na mnie. 
- Może chcesz się odświeżyć?- zapytał
-Chętnie. 
- Weź sobie jakąś moją koszulkę, a łazienka wiesz gdzie jest.
-ok 
Od razu udałam się do pokoju bruneta. Wybrałam sobie taką koszulkę. Z T-shirt'em poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Jezuuu. Nie dziwie się że RyRy zaproponował mi prysznic. Wyglądam okropnie. Włosy napuszone, koszulka brudna, śmierdzi i się do mnie klei. Makijaż tradycyjnie rozmazany. Podeszłam do kabiny prysznicowej i ustawiłam odpowiednią dla siebie wodę. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Na półeczce która znajdowała się w środku znalazłam jakiś szampon. Nalałam troche na rękę, a potem wmasowałam dokładnie we włosy. Płyn pachniał truskawką. Spłukałam głowę. Znowu spojrzałam na stojaczek i wzięłam żel pod prysznic. Umyłam się dokładnie. Wyszłam z kabiny i owinęłam się ręcznikiem. Szybko i dokładnie wytarłam się. Założyłam wczorajszą bieliznę i spodenki. Ubrałam także koszulkę bruneta, która jak się okazało była na mnie za duża i zakrywała mi spodenki. Wyszłam z łazienki zabierając swoje rzeczy i ręcznik w który wcierałam włosy. Z torby wyjęłam tusz do rzęs i kredkę do oczu. Wróciłam jeszcze raz do łazienki i wykonałam makijaż. Jeszcze raz wytarłam włosy, jednak nadal były wilgotne. Za nogi założyłam jeszcze moje zakolanówki. Chciałam tez ubrać buty jednak nie mogłam ich znaleźć. Związałam jeszcze niedbale włosy tak by nie opadały mi na ramiona. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Stojąc na parterze dopiero wtedy poczułam silną chęć napicia się czegoś, a najlepiej wody. Zajrzałam do salonu, ale nikogo tam nie było, więc poszłam do kuchni. W pomieszczeniu był Riker. Chciałam się do niego odezwać jednak w porę zauważyłam że ma słuchawki na uszach. Cofnęłam się, opierając o futrynę przyglądając się chłopakowi. Blondyn miał na sobie tylko szorty. Chłopak poruszał się w rytm muzyki która leciała w jego słuchawkach. Trzeba przyznać robił to śmiesznie ale na pewno umie doskonale tańczyć. Riker stał przy kuchence gazowej i smażył naleśniki. Chciał jednego podrzucić tak jak robią to kucharze. Coś jednak mu nie wyszło bo naleśnik trafił obok mojej głowy przyklejając się do ściany. Byłam zaskoczona i jednocześnie rozbawiona. Lynch odwrócił się na luzie, ale jak zobaczył że ja stoję w drzwiach zdjął słuchawki i speszył sie i podrapał po karku. Zaczęłam się śmiać bo wyglądał na prawdę koniecznie. On uśmiechnął sie uroczo, podszedł do mnie i zdjął naleśnika ze ściany. 
- Wybacz. Zazwyczaj lepiej mi wychodzi podrzucanie tych naleśników. 
- Haha oby.
- Jesteś może głodna? Spokojnie naleśniki są na prawdę dobre, nie jak zdolności do ich podrzucania. 
- Wiesz... nie dzięki- i właśnie w tym momencie głośno zaburczało mi w brzuchu
- Ha! Kłamczuchu, twój brzuch cie wydał- zaśmiał się - siadaj. 
Wykonałam grzecznie polecenie brata Ryland'a. Po chwili przede mną stał tależ na naleśnikami, polanymi syropem klonowym. Powąchałam posiłek, a następnie ukroiłam kawałek i od razu włożyłam go do ust. 
- Opowiedz mi coś o sobie- uśmiechnął się- muszę wiedzieć coś na temat przyjaciółki mojego młodszego braciszka. 
- Umm.. Więc mam na imię Laura, mam 19 lat, chodziłam z RyRy'm do klasy bo rok nie zdałam, mam siostrę Vanessę, kocham muzykę i zwierzęta- powiedziała, omijając kilka ważnisz szczegółów z mojego życia. 
Blondyn nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął sie. W ciszy zjadłam posiłek i wypiłam szklankę soku. Odstawiłam brudne naczynia do zlewu. Odwróciłam się w stronę Riker'a. 
- Dziękuje za smaczny posiłek.
- Proszę- odpowiedział i puścił mi oczko.
- Nie wiesz może gdzie jest RyRy?- zapytałam.
- Sprawdź w ogrodzie, jak go dam nie będzie to zobacz w jego pokoju lub w pokoju z instrumentami.
- Okay. 
Ruszyłam do pierwszego miejsca wymienionego przez Rik'a czyli ogrodu. Stanęłam na tarasie, jednak tam go nie było. Postanowiłam udać sie w następne miejsce podane przez blondyna. Jak sie okazało był w swoim pokoju. Siedział na łóżku z laptopem na kolanach i słuchawkami. Podeszłam do niego i delikatnie dotknęłam jego ramienia. Chlopak lekko sie przestraszył i przesuną jedną słuchawkę odkrywając ucho. 
-Nie strasz tak mnie!
-Oh.. przepraszam.. to nie było zamierzone- uśmiechnęłam sie.
Przyjaciel od razu odwzajemnił uśmiech. Spojrzałam na otwarte okno na laptopie.  Zmarszczyłam brwi
-Co to jest?- spytałam i pokazałam palcem na ekran .
-To jest program do miksowania piosenek. Wiesz taki specjalny dla DJ'i 
- Aha...Wiesz może gdzie są moje buty? 
- Pod łóżkiem- powiedział nie odrywając wzroku od ekranu- już idziesz?
- Tak- chce odpocząć- odpowiedziałam gdy założyłam już buty
- Okay. Odprwadzę cię- tym razem spojrzał na mnie uśmiechnęty.
- Nie musisz! Przecież ty tylko kawałek drogi. 
- Oh.. jeśli chcesz.
- Ok. To ja spadam. Pa- powiedziałam i pocałowałam bruneta w policzek.
Wzięłam jeszcze moją torbę i wyszłam z pokoju przyjaciela. Z lekką trudnością zbiegłam ze schodów. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi i chwyciłam za klamkę. Nie zdążyłam jednak tego zrobić, bo uprzedziłam mnie osoba otwierająca drzwi po drugiej stronie (zdanie troche nie ma sensu xd ~od aut.). Przede mną staną Ross. Obydwoje chcieliśmy się wyminąć, jednak coś nam chyba to nie wychodziło. Kiedy ja chciałam go wyminąć robiąc krok w prawo, on robił to samo w tym samym czasie co ja. Kiedy on robił krok w lewo ja też tak zrobiła. Sytuacja powtórzyła się kilka razu. Spojrzeliśmy na siebie. Ja zaczęłam chichotać z tego, tak samo mój rówieśnik. 
- Dobra to ty w prawo a ja w lewo- powiedział roześmiany
- Okay. To na trzy.... raz... dwa.... trzy- i bez problemu się wyminęliśmy.
- Już idziesz?- zapytał 
- Ta. Jestem zmęczona
- Okay. W taki razie cześć - uśmiechnął się 
- Hej- odwzajemniła uśmiech.
Odwróciłam się i powolnym krokiem wychodziłam z posesji Lynch'ów. Szukałam w torbie mojego telefonu i słuchawek, które zawsze nosiłam ze sobą. Po chwili znalazłam upragnione rzeczy. Gdy szłam chodnikiem dopiero wtedy poczułam delikatny powiew zimnego wiatru. No tak przecież mam tylko koszulkę Ryland'a. Dziś dzień nie był najcieplejszy. Włożyłam słuchawki do uszu, podczepiłam do telefonu i włączyłam piosenkę The 1975- The City. Szłam w rytm muzyki. Przyglądałam się ludziom jacy chodzili po chodnikach. Nikt się nie wyróżniał. Każdy się śpieszył. To przerażające ze ludzie ciągle są w pośpiechu. Dlatego ja nigdy się nie śpieszę. Chce przeżyć to pieprzone życie jak najlepiej. Chce żeby ktoś mnie zapamiętał kiedy mnie tu już nie będzie. Nie wiem jak umrę i kiedy. Może przedawkuje, może zachoruje, a może umrę śmiercią naturalną. Wie to tylko ten gościu na górze. Zatrzymała się na chwile w małej kawiarence. Potrzebowałam kawy. Z kieszeni szortów wyjęłam kilka dolarów. W środku nie było dużo ludzi więc po zaledwie minucie dostałam swój napój. Pijąc powoli gorącą kawę szłam dalej. W słuchawkach leciała już inna piosenka. Nie szłam w stronę domu. Nie lubię siedzieć sama w domu, dlatego często wychodzę. Kierowałam się na dziką plażę. Mało ludzi tam przychodziło, bo w sumie mało osób wiedziało jak do niej trafić. Idealne miejsce na randkę. Usiadłam na pisaku, podkurczając trochę nogi i oparła ręce na kolanach. W uszach płynęła mi piosenka Green Day - Wake me up when september ends. Uderzając palcami w styropianowy kubek wybijałam rytm piosenki. Patrzyłam na ocean, piłam cudowną kawę i słuchałam muzyki. Czego chcieć więcej? Gdy kawa i playlista powoli zaczęła się kończyć, postanowiłam wracać do domu. Pusty kubek ustawiłam na piasku tak by się nie przewrócił. Zobaczymy czy ktoś tu przychodzi. Tym razem droga do domu zajęła mi krótszy czas. Nawet nie spostrzegłam się jak stałam przed swoim domem. Wschodząc na działkę szukałam kluczy do mieszkania. Szybko je znalazłam i sprawnie otworzyłam nimi drzwi. Klucze i torbę rzuciłam na komodę która stała w holu. Od razu "uwaliłam' się na kanapie. Wzięłam laptopa i zaczęłam przeglądać różne strony. Weszłam również na stronę Eventim, sprawdzając jakie koncerty mają się niedługo odbyć. Jak zawsze wyskoczyła mi reklama. Już chciałam nacisnąć 'x' ale w ostatniej chwil się powstrzymała. Przyjrzałam się zdjęciu na którym znajdowała się piątka osób. Cholera kojarzę ich. Pod zdjęciem znajdowała się nazwa zespołu 'R5'. Wpisałam w wyszukiwarce ich nazwę i weszłam w pierwszą lepszą stronę która mi wyskoczyła. Od razu spojrzałam na skład zespołu. Patrzyłam na ekran z otwartą buzią z niedowierzaniem. LYNCH. Rydel, Rocky, Riker, Ross. To oni. Jezu oni mają zespół.Wróciłam z powrotem na stronę z biletami i kupiłam jeden.Koncert ma byś po jutrze.  Chce zobaczyć jak grają, Ciekawe czy rozpoznają mnie w tłumie.   

 ††††
Witam moje tygryski! 
Jest tu kto? 
Mam nadzieje że tak. 
Jak wam się podoba ten nudny rozdział??
Przepraszam za błędy. 
Uwaga ważne!
10 komentarzy= Rozdział 15
Wiem że dacie radę :P
Nie mam już nic więcej do dodania więc Smile ;)


Miłego wieczoru i powodzenia jutro w szkole! 
 
 

niedziela, 12 października 2014

One Shot :)

Hejka tygryski ;) 
Macie taką małą niespodziankę ode mnie. To mój pierwszy One Shot więc bądźcie dla mnie wyrozumiali :) 
Choć blog jest zawieszony rozdział 14 jest w trakcje pisania 
Życzę miłego czytania. ;)
*Piosenka! Jak chcesz przesłuchaj w trakcie czytania*


Siedziałem wygodnie na kanapie, byłem pewny że to będzie dzień jak każdy, kiedy nagle zadzwonił mój telefon

-Dzień Dobry. Z tej strony doktor Hood, Czy rozmawiam z panem Ross’em Lynch’em?

-Dzień Dobry. Tak to ja. O co chodzi?

- Pana narzeczona leży w szpitalu. Jej stan jest ciężki.

Gdy to usłyszałem znieruchomiałem. Telefon mi upadł ale słyszałem jeszcze z niego głos lekarza. To nie może być prawda- powtarzałem sobie ciągle w myślach. To jakiś żart. Wstałem biegiem z sofy, zgarnąłem kluczyki od samochodu leżące i wybiegłem z domu. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do szpitala. Nie wiedziałem w którym leży moja ukochana. Serce prowadziło mnie do kliniki na ulicy Yellow Street. Tam też się udałem. Przekroczyłem dozwoloną prędkość i przejeżdżałem na czerwonym świetle byle by być na miejscu. Zaparkowałem niechlujnie auto. Pędem wbiegłem przez frontowe drzwi i zatrzymałem się przy recepcji. Nie obchodziło mnie to że stoi tam jakaś starsza pani i kilka innych osób.

- Gdzie leży Laura Marano- krzyknąłem

- Proszę poczekać w kolejce- powiedziała pielęgniarka stojąca za ladą.

- cholera jasna! Gdzie ona leży?- pościły mnie nerwy.

Przestraszona kobieta szybko wyszukała w komputerze informacje które chciałem.

- piętro 5 sala 72.

Nic nie odpowiedziałem tylko szybkim krokiem udałem się do windy. Naciskałem kilkakrotnie przycisk by winda przyjechała szybciej, ale to i tak nic nie dało. Zrezygnowany pobiegłem do klatki chodowej. Biegłem ile sił w nogach by znaleźć się na tym przeklętym 5 piętrze. Wbiegłem zdyszany na korytarz szukając odpowiedniej sali. Znalazłem! Już chciałem wejść kiedy uprzedził mnie głos lekarza.

- Przepraszam. Nie wolno wchodzić.

- Ale tam leży moja narzeczona.

Dopiero teraz zorientowałem się , że po moich polikach spływając pojedyncze łzy.

- Przykro mi. Jak pacjentka poczuje się lepiej, będzie można ją odwiedzić.

Zrezygnowany usiadłem na krześle przed salą. Płakałem. Nie mogłem powstrzymać łez. Życie bez Laury to nie życie. Ona musi przeżyć. Kiedy mieliśmy już z górki, planowaliśmy ślub i wspólne życie, nagle musiało się po prostu spieprzyć. Niedawno umarła moja babcia. Nie mogłem się pozbierać po tym. Potem rzuciła mnie dziewczyna. Załamałem się jeszcze bardziej. Lecz potem poznałem Laurę. Moje światełko w tunelu. Pomogła mi wyjść z depresji. Była moim wsparciem. Na początku była tylko moją przyjaciółką. Potem stała się kimś więcej. A teraz jest moją narzeczoną. Nie płakałem już tak bardzo. Łzy po polikach spływały mi bez mojej wiedzy. Rozejrzałem się po korytarzu. Nikogo nie było. Cicho wstałem i ostrożnie otworzyłem drzwi do jej sali. Gdy tylko ją ujrzałem, znowu się rozpłakałem. Leżała na łóżku blada, bezbronna, podpięta to jakiś maszyn. To najokropniejszy widok jaki widziałem. Usiadłem na krześle który stał przy łóżku. Delikatnie złapałem dłoń mojej ukochanej. Pocałowałem jej wierzch. Poczułem jakby… nie… a może… jakby ścisnęła delikatnie moją rękę. Nadal spływały mi pojedyncze łzy. Położyłem twarz na jej rączce. Składałem pojedyncze pocałunki. Przymknąłem oczy. Nagle poczułem że ktoś głaszcze mój zapłakany policzek. Była to Laura. Od razu podniosłem głowę. Lau patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem. Odwzajemniłem to, ale nadal trochę szlochałem.

- Hej Ross-powiedziała zachrypniętym głosem.

- Ciiii… musisz odpoczywać. Pójdę powiadomić lekarzy.

- Proszę zostań.

Poczułem że mocniej trzyma moją dłoń. Zostałem.

- Przepraszam.

- Nie masz za co.

- Mam. Przeze mnie znowu cierpisz.

- Nie prawda, nie mów tak. To dzięki tobie się uśmiecham. Gdyby nie ty to już dawno popełniłbym samobójstwo, lub leczył bym się w psychiatryku – znowu pocałowałem jej rączkę- proszę nie mów tak więcej- wyszeptałem.

- Kocham Cię Ross. Zapamiętaj- zakasła- A jeśli umrę, masz sobie ułożyć życie. Masz przeze mnie nie cierpieć. Słyszysz? Masz być szczęśliwy, mieć wymarzoną rodzinę. Rozumiesz?- powiedziała ochrypłym głosem.

Przez chwilę zastanawiałem się czy to co usłyszałem było wypowiedziane przez Laurę. Powiedziała to tak jakby za chwile miało jej nie być. Przecież nawet ona nie wierzy w to że ja będę żył normalnie kiedy jej nie będzie. Nawet nie mogę sobie wyobrazić że moją żoną jest ktoś inny niż Lau. To dla niej ja żyje.  

- Laura… mówisz jak byś miała za chwilę umrzeć.

- Tak jest Rossy. Ja umieram.. to moje ostatnie chwile.

- Laura. Nie mów tak proszę- znowu zacząłem płakać- proszę nie żartuj- ciężko było mi mówić.

-Proszę pocałuj mnie. Ten ostatni raz.

Dziewczyna podniosła się delikatnie, ja też wstałem i usiadłem delikatnie na krańcu łóżka przysuwając się do jej twarzyczki. Zrobiłem to. Pocałowałem najdelikatniejsze usta na ziemi. Całowaliśmy się jak by to był pierwszy raz. Nie chciałem przerywać tego. Laura także. Jak za każdym razem poczułem przyjemne ciepło, mrowienie i te tak zwane motylki w brzuchu. Ona pierwsza się ode mnie oderwała. Nadal byliśmy blisko siebie. Oparłem moje czoło o jej czoło. Patrzyliśmy sobie w oczy. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Niestety nie trwała.

- Kocham Cię- wyszeptałem patrząc w jej śliczne brązowe oczy.

- Ja ciebie też Rossy… ja ciebie też- także wyszeptała.

Jej oka wyleciała pojedyncza łezka. Starłem ją od razu. Odsunąłem się od niej i ucałowałem jej czoło. Ona położyła się. Uśmiechnęła się do mnie. Wyszeptała niesłyszalnie ‘Kocham Cię’ i zamknęła oczy. Maszyny do których brunetka była podłączona zaczęły piszczeć. Na monitorze na którym pokazane było bicie serca mojej ukochanej pokazała się pojedyncza linia. Zorientowałem się co się stało. Nie żyje. Nie ma jej. Przytuliłem się od jej ciała i płakałem. Nadal miałem nadzieje że ona za chwile się obudzi, uśmiechnie i powie że ty tylko żart. Ale tak się nie stało. Leżała nieruchoma. Do pomieszczenia nagle wpadli lekarze. Odłączyli wszystkie maszyny. Miałem zamknięte oczy. Nadal tam leżałem. Z nadzieją…..

Poczułem że ktoś trzyma mnie za ramię i lekko nim trzęsie. Otworzyłem oczy. Znajdowałem się na kanapie w salonie w domu. Przede mną kuca Laura uśmiechnięta.

- Wstawaj kochanie.

Szybko się poderwałem i przytuliłem się do niej. Płakałem ze szczęścia. To był tylko głupi sen. Dziewczyna zaskoczona obieła mnie.

-Cii.. spokojnie.. to był tylko sen.

- Nawet nie wiesz jaki okropny.

Odsunąłem się na chwile od Laury i pocałowałem ją. Chyba zaskoczona nagłym wybuchem czułości z mojej strony, więc dopiero po kilku sekundach odwzajemniła gest. Nie chciałem tego przerywać. To był najgorszy sen w moim życiu. Oderwałem się.

-Kocham Cię Laura.

niedziela, 5 października 2014

Ważna notka!! :/

Moje kochane tygryski! ;* 
Pisze tą notkę z wielkim bólem serca. Na prawdę nie chce znowu tego robić...
ZAWIESZAM BLOGA ZNOWU!
Wydaje mi się, to bardziej rozsądne niż czekanie miesiąc na rozdział, prawda?
Ja postaram się pisać rozdziały i jak na pisze kilka to odwieszę bloga! 
Obiecuje że tu wrócę, na pewno.
Proszę, nie znienawidźcie mnie... 
Kocham was tygryski i do napisania 

    
 (Pewnie taka będzie wasza mina kiedy to przeczytacie)

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 13.

 Przeczytajcie notke proszę!
†Laura†
Już pół godziny siedzimy w restauracji i jemy nasz posiłek. Każde z nas zastanawiało się nad planami na wieczór.
- Może pójdziemy do nowego klubu? - zapytał Luke.
- Otworzyli nowy?- zaskoczona spytałam.
- Taaa.
- Okey zadzwonię do Vicki.
Nie czekając na odpowiedź wyciągnęłam telefon z torby i wybrała numer przyjaciółki.
*Rozmowa telefoniczna*
- Hej!- powiedziałam gdy usłyszałam że ktoś odbiera.
- Hejka. Co jest?- usłyszałam w słuchawce.
- Idziemy wieczorem do klubu? 
- Pewnie.
- Ja poinformuje jeszcze Austin'a, a ty Brian'a.
- Okey a Ryland?
- Ma randkę.
- Oooo. I mi nie powiedział. Ale mniejsza o to kiedy i gdzie?
- o 17, a gdzie nie wiem. Luke mówił że jest jakiś nowy klub więc do niego pójdziemy. 
- A wiem jaki więc spotkajmy się koło kawiarni Muffin. Wiesz gdzie jest?
- Tak.
- Super. Narazie.
- Do zobaczenia.
*Koniec rozmowy*
Po skończonej rozmowie z Victorią, następnym planem było zadzwonienie do Aus'a. nie chciało mi się gadać więc wysłałam mu sms'a o treści: ' Dziś o 17 widzimy się koło kawiarni "Muffin" i idziemy na imprezę. Do zo' Odpisał tylko 'OK :)'.
- Będą wszyscy oprócz RyRy'a.
- Ok. Co na razie robimy?
- Nie wiem. Choć wyjdziemy stąd.
Wyszliśmy z lokalu. Do 17 zostało nam 1,5 godziny. Zaczęliśmy chodzić bez celu po mieście, cały czas trzymając się za ręce. Nawet nie zorientowaliśmy się ze zostało 15 min do 17, więc udaliśmy się pod wyznaczony lokal. Dotarliśmy tam równo o 17. Wszyscy już tam byli. Może 5min zajęło nam dojście do naszego celu.

Klub ja się okazało nazywa się Pandemonium (musiałam xd. Może niektórzy wiedzą o co chodzi :P ~od aut.) Przed klubem była już spora kolejka. Nie chciało nam się czekać więc skorzystaliśmy z okazji że jakiś chłopak gadał z ochroniarzem i wśliznęliśmy się do środka. W pomieszczeniu jak w każdym klubie przeważał zapach potu  i tytoniu.  Było słychać taką piosenkę. Praktycznie było ciemnio tylko podłoga na której tańczyli ludzie świeciła słabym światłem na niebiesko. Dobrze oświetlony był bar i DJ. Z trudem podeszliśmy do baru. Za nim stała dziewczyna z różowymi włosami która smętnie podawała klientom zamówienia. Usiedliśmy na krzesłach stających przy barze i każdy z nas zastanawiał się co zamówić. Po chwili Brian, Luke i Austin zamówili Jack’a Daniels’a z colą. Vicki tak samo jak ja się zastanawiałyśmy co wybrać. Nagle naprzeciwko nas zjawił się przystojny barman. Wymieniłyśmy się spojrzeniami. Uśmiechnęłam się do niej znacząco. Teraz była jej kolej. Chłopak spojrzała na mnie i na blondynkę.

- Co podać?- zapytał się i uśmiechnął w stronę Tori.

Widać ze mu się spodobała.

- A co polecasz?- zapytała uwodzicielsko.

Chłopak uśmiechnął się i zaczął wymieniać różne nazwy drinków które i tak nie wiele mi mówiły. Ja postanowiła na normalnego drinka czyli

-Dla mnie wódka z sokiem- powiedziałam mu.

Czarnowłosy kiwną głową na znak ze zrozumiał i już po chwili przede mną pojawiła się szklanka a w środku moje zamówienie. Wypiłam całość na raz. Vicki ciągle flirtowała z barmanem więc ja postanowiłam iść do chłopaków. Oni siedzieli trochę dalej od nas bo tam znaleźli miejsce.

- Macie coś?- spytałam gdy znalazłam się przy nich.

- Mam zioło możemy zapalić- powiedział Austin.

- Ostatnio załatwiłem marihuanę, chcesz spróbować? – zapytał Brian.

- Dawaj- powiedziałam głośniej bo byłam od nich niższa bo oni siedzieli na krzesłach a ja stałam.

Brian szukał skręta, a w tym czasie Luke posadził nie na swoich kolanach. Trzymał mnie szczelnie za biodra. Brunet wyciągnął fajkę i zapalniczkę i mi podał. Sam wziął drugiego, wziął do ust i zapalił. Ja też tak zrobiłam. Zaciągnęłam się mocno i połknęłam dym. Zaczęła kaszleć ponieważ pierwszy raz zapaliłam. Wypuściłam powoli dym. Zaciągnęłam się jeszcze raz, ale tym razem nie zakrztusiłam się. Wypuściłam opary i poczułam jak powoli moje mięśnie się rozluźniają. Odwróciłam się w stronę mojego chłopaka jak to fanie brzmi 

-Chcesz?

On tylko kiwnął głową i puścił mnie jedną ręką i wziął skręta. Zaciągnął się sprawnie i wypuścił dymek. Powtórzył tą czynność jeszcze kilka razy i oddał fajkę.  Zaciągnęłam się i zamknęłam oczy oddając przyjemności. Wydmuchałam powoli dym robiąc z niego kółka. W tym czasie Brian zdążył zamówić każdemu shot’a. Wypiliśmy wszyscy. Pociągnęłam Luke’a na parkiet. Leciała piosenka której nawet nie znam. Ruszaliśmy się w rytm muzyki. Tańczyliśmy blisko siebie, wręcz ocierałam się o niego. On z zadziornym uśmiechem trzymał mnie za biodra. Tańczyliśmy tak długo. Gdy zaczęła lecieć już 3 z kolej piosenka zeszliśmy z parkietu. Zamówiliśmy kolejny kieliszek, potem następny i następny. Nawet tego nie liczyłam. W tłumie zauważyłam Victorię tańczącą z jakimś facetem. W koncie widziałam Austin’a całującego się z jakąś laską. Briana nigdzie nie widziałam, pewnie posuwa jakąś laskę w kiblu. Naiwne dziewczyny. Odwróciłam się w stronę niebieskookiego ale go nie było. Znajdował się dalej i rozmawiał z jakimś facetem. Spojrzałam na barmankę i pokazałam jej że chce jeszcze raz to samo. Nalała mi wódki do kieliszka. Wypiłam całość nawet nie zastanawiając się.Po chwili zjawił się blondyn. Uśmiechnął się do mnie i pokazał mi torebeczkę z białym proszkiem. Też się uśmiechnęłam. Jeszcze nigdy nie próbowałam kokainy. 
-Choć do łazienki- powiedział.
Nie odpowiedziałam tylko zeszłam z barowego krzesła. Chłopka nie musiał z chodzić bo nawet nie siedział na nim. (omg to zdanie jest bez sensu -_- ~od aut.) Jakoś udało nam się przecisnąć przez tłum spoconych i tańczących ludzi i znaleźliśmy się przy toaletach. Chłopak chciał już wejść do męskiej, ale w ostatniej chwili złapałam go za nadgarstek. Odwrócił się do mnie zdziwiony.
-Idziemy do damskiej
-Dlaczego?
- Bo w waszej śmierdzi- wzruszyłam ramionami. 
On tylko przewrócił oczami. Weszliśmy do środka. Na szczęście nikogo nie było. Luke wyciągnął opakowanie z narkotykiem i wysypał sobie trochę na przedramię. Podał mi torebeczkę. Ja zrobiłam tak samo jak chłopak. Sztywno trzymała rękę na której której znajdował się proszek. Drugą ręką zatkałam dwoma palcami lewą dziurkę nosa i przystawiłam twarz do ścieżki z proszku. Wciągałam cały proszek. Resztki kokainy strzepnęłam z przedramienia. Wciągnęłam bardzo mocno powietrze przez nos. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami więc przysunęłam się do ściany i oparłam się o nią plecami. Zamrugałam kilkakrotnie. Obraz mi sie wyostrzył. Czułam się jak bym mogła zrobić wszytko,ale jakaś cząstka nadal trzeźwo myślała.
 ††††
Witam tygryski :*
Rozdział moim zdaniem wyszedł nieźle.
Wydaje mi się że nie jest to krótki.  :P
Zostało tylko kilka dni wakacji, so rozdziały nie będą się często pojawaić. Jestem w 2 klasie gimnazjum, więc to chyba najtrudniejsza klasa gim. Wy też pewnie nie będzie mieli czasu na czytanie. 
Teraz takie małe podsumowanie bloga. 
Mam już:
* 17 obserwatorów
* 4911 wyświetleń 
* 100 komentarzy
* 18 postów 
Dziękuje bardzo :) Nie spodziewałam się nigdy takich liczb xd
I jeszcze jedno jak wam się podoba nowy wygląd bloga ??
Uwaga! Każdy kto przeczytał całą notkę niech w komentarzu wklei to -  
Wtedy będę miała pewność że ktoś to przeczytał. 
A teraz zdjęcie specjalnie dla anonima który nazwał Luke'a pedałkiem 
 Lucas ze specjalną dedykacją dla Ciebie ;D
Miłego dnia życzę i czekam na komentarze ;)