poniedziałek, 5 października 2015

Rozdział 24.

-Laura! Wychodzę!- krzyk i trzask drzwi przywrócił mnie z krainy Morfeusza.
Powoli otworzyłam oczy. Chciałam podnieść się z miejsca jednak nie udało mi się to. Moje nogi skutecznie były splątane z nogami Ross'a. Gdyby nie fakt ze ja mam spodenki a on długie spodnie ciężko byłoby mi rozróżnić które są moje. Powoli i delikatnie wyplątałam się z jego uścisku. Chłopak mruknął coś pod nosem i poprawił się. Zabrałam telefon i zeszłam cicho na parter. W myślach łudziłam się że siostra zrobiła mi śniadanie lub chociaż kawę. Niestety w kuchni napotkałam tylko brudne naczynia. Jak co rano wyjęłam sok z lodówki i napiłam się go z butelki.Stałam oparta o blat kuchenny. Wyrwałam kolejną kartkę z kalendarza. Niedługo minie połowa wakacji. Ale ja już mam wieczne wakacje. Nie śpieszy mi się na studia lub do pracy. Zabrałam w połowie pustą butelkę soku i wróciłam z powrotem do swojego pokoju.  Z laptopem położyłam się na wolnej części łóżka. Po sprawdzeniu różnych portali społecznościowych na których miałam konto, postanowiłam sprawdzić czy przelew do rodziców jest już na moim kącie. Kąciki ust delikatnie uniosły mi się do góry gdy zobaczyła wzrost gotówki na moim kącie. Z tego co zauważyłam moi rodzice aktualnie są w Seattle. 
- Dzień Dobry- usłyszałam niewyraźny, zaspany głos blondyna- która godzina?- przetarł oczy jak małe dziecko
- Cześć. Za chwilę będzie 12:30. Jak się spało?
- Nie najgorzej. Masz chyba lepsze łóżko ode mnie- Poprawił się u przybrał podobną do mnie pozę.
Uśmiechnęłam się w jego stronę. Mój wzrok powrócił na przeglądanie konta bankowego. Gdy nie zauważyłam nic niepokojącego, wyłączyłam stronę.
- Czy ktoś wie że nie ma cię w domu? Już południe, dziwne że nikt się o ciebie nie martwi- spojrzałam na niego. 
- Też się nad tym zastanawiam. Ale pewnie rodzice są w pracy a rodzeństwo... chyba ma mnie w dupie- na jego twarzy pojawił się grymas.
Zaśmiałam się widząc jego minę. Chłopak uśmiechnął się do mnie. Zamknęłam laptopa i położyłam go na szafce nocnej.
-Dobra wstawaj- klepnęłam go w ramię podnosząc się do pozycji siedzącej- jedziemy na kawę którą mi obiecałeś- poprawiłam włosy w lusterku toaletki spoglądając na niego.
-Co? Nie przy przypominam sobie żebym coś ci obiecywał- podniósł się powoli- coś chyba zmyślasz- podniósł jedną brew.
-Ja? Zmyślam? Umówiliśmy się przecież że ja zaworze nas do mnie a ty w zamian stawiasz mi kawę. Umowa to umowa.
-Dobra już dobra. Jedziemy- wstał i od razu ruszył do drzwi- Chwila- przystanął i się odwrócił- Kluczyki- wystawił rękę w moją stronę.
Chwyciłam kluczyki leżące na komodzie i rzuciłam je chłopakowi a ten sprawnie je złapał. Wyszliśmy powoli z domu. Znowu siedliśmy do jego samochodu i odjechaliśmy do najbliższej kawiarni.
Staliśmy przed moim domem. Nie wiem dlaczego jeszcze nie wyszłam z jego samochodu. Siedzieliśmy przez chwile w zupełnej ciszy.
- Dzięki za kawę- powiedziałam w końcu odwracając głowę w jego stronę.
- Nie ma za co. Trzeba to będzie kiedyś powtórzyć- uśmiechnęliśmy się.
- Oczywiście.
Wpatrywaliśmy się w siebie przez jakąś chwilę. Powoli i automatycznie, jakbyśmy byli zaprogramowani, zaczęliśmy się do siebie przysuwać. Albo tylko ja do niego. Złączyłam swoje usta z jego wargami. Pocałunek był chaotyczny. Jego ręka znalazła się na moim udzie. Całowaliśmy się jakbyśmy pragnęli zrobić to już od dawna. Po czasie orientowałam się co właśnie się dzieje. Szybko oderwałam się od jego ust.
- Przepraszam- wybełkotałam.
Szybko wysiadłam z samochodu i nie oglądając się za siebie otworzyłam drzwi. Zamknęłam je i się o nie oparłam przygryzając wargi. Zamknęłam na sekundę oczy przypominając sobie co stało się przed chwilą. Lekko oszołomiona weszłam do kuchni. Wyjrzałam przez okno upewniając sobie że czarny Chevrolet odjechał. Wiedząc że nie stoi przed moim domem, udałam się do swojego pokoju. Idąc czytałam po raz kolejny sms'a od Austin'a. Wiedząc że nie muszę się z nimi spotkać o wyznaczonej porze nie śpieszyłam się. Weszłam nieśpiesznym krokiem do pokoju. Od razu padłam na łóżko, zastanawiając się czy nie zrezygnować ze spotkania i nie zostać w domu. Jednak obiecałam że będę. Poza tym czuję cholerny głód. Nie wiem czy dam radę. Ciężko mi go opanować. Podniosłam się z łóżka ociężale. Włączyłam stereo w pokoju. Wydaje mi się że w całym domu rozniosła się piosenka płynąca z głośników. Otwierając szafę nie do końca wiedziałam co ubrać. Wygrzebałam z szafy jakąś sukienkę a potem dobrałam do niej dodatki. Nie sądziłam że wyjdzie mi taki przyzwoity zestaw. Jak zawsze zrobiłam mocny makijaż. Nawet nie spostrzegałam się jak bardzo mój strój pasuje do miejsca do którego idę. 

Oparta o zniszczoną ścianę, siedząc na niewygodnej zimnej podłodze, po raz pierwszy nie czułam się tam dobrze. Jak w moim miejscu. Ale nie mogę powiedzieć że czułam się tam źle. Narkotyki umilały mi to spotkanie. Starałam się skupić na rozmowie Briana z Victorią ale nie mogłam przestać myśleć o sytuacji z południa
-Laura! Halo!- głos Vicki dotarł do moich uszu.
- Co?- powiedziałam mało przytomnie 
- O czym ty tak myślisz? Albo o kim?- Austin zadał pytanie.
Zastanawiał się czy powiedzieć im prawdę. Otworzyłam usta by odpowiedzieć na pytanie, jednak ktoś mi przerwał
- Pewnie o tym gościu z którym się pieprzysz- Luke spojrzał na mnie z nienawiścią.
- Nie twoja sprawa Lucas- spojrzałam na niego wymownie z wrednym uśmiechem.
Chłopak zacisnął zęby i zrobił się czerwony. Każdy wiedział że nie lubi jak zwraca się do niego pełnym imieniem. A ja okrutnie to wykorzystałam. Ale on sam się o to prosił. W pokoju zapadła cisza. Przez chwilę poczułam jak moja krew z morfiną szybciej krążyć w moim organizmie
- Dlaczego nie odwiedziliście mnie w szpitalu?- zapytała w wyrzutem przerywając ciszę
Nikt nie kwapił się by odpowiedzieć na moje pytanie. Wpatrywałam się w każdego po kolej oczekując jakiejś odpowiedzi.
- Myślałam że jesteśmy przyjaciółmi. Gdyby któreś  was trafiło do szpitala na pewno bym  was odwiedziła- bolało że jestem nikim dla nich
-Laura..- powróciła wzrokiem na Tori- my.. nie sądziliśmy że to coś poważnego.
- Cholera! Przecież byłaś przy tym jak trace przytomność. To ty powiadomiłaś pogotowie, prawda?- myślałam że potwierdzi moje słowa.- PRAWDA?- powtórzyłam wściekła
- Spanikowałam, okay? Też byłam pod wpływem. Nie chciałam problemów
- Aha, czyli kiedy ja leżałam nieprzytomna na chodniku ty spieprzałaś? Zajebiście!!!
Zdenerwowana popatrzyłam na nią. Potem rozejrzałam się po twarzach innych. Wstałam z miejsca, po raz ostatni obdarowując ich moim spojrzeniem. Wyszłam z mieszkania Briana trzaskając starymi, zniszczonymi drzwiami. Będąc na zewnątrz dotarło do mnie co się stało. Wściekła uderzyłam ręką  w ścianę. Pożałowałam swojego czynu gdy ogromny, pulsujący ból zawładną moim ciałem. Zsunęłam się po ścianie siadając na chodniku, próbując opanować ból, wściekłość i smutek. Ciężko było mi uwierzyć że potraktowali nie jak śmiecia. Gdy się opanowałam podniosłam się. Chaotycznie odstałam się do domu. 
- Laura? To ty?- usłyszałam głos mojej siostry.
 - Taaa- odburknęłam idąc do salonu w którym siedziała szatynka. 
Usiadłam na kanapie obok Vanessy wpatrując się bezsensownie z jakiś sitcom. Ocknęłam się gdy usłyszałam melodyjkę pochodzącą do mojego telefonu. Poderwałam się z sofy idąc do pokoju sprawdzić kto do mnie dzwoni. Wchodząc do pokoju telefon nagle przestał grać. Sprawdziłam numer który do nie dzwonił. Poznając rząd cyfr bez zastanowienia oddzwoniłam rzucając się na łóżko.
- Laura? Wszytko okay?-usłyszałam po drugiej stronie.
- czemu pytasz? 
- Victoria do mnie dzwoniła pytając się czy wiem gdzie jesteś. Pokłóciłyście się.
- Tak, ale nie mam ochoty o tym mówić. Mam ochotę się rozerwać.
- Nie ma mowy!- zabronił mi- wiemy jak się ostatnio skończyło. Ale co ty na to by przyjść o mnie i zrobić maraton? 
- Pewnie. O której? 
- Jak ci pasuje. Moje rodzeństwo i tak gdzieś wybyło więc 
-Świetnie. Będę niedługo. Hej- nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się 
 Ubrana w wygodny zestawie zrobionym z mieszanki moich i Vanessy ubrań, szłam do Ryland'a. Zaczynało robić się ciemno więc trochę przyśpieszyłam krok by byś u przyjaciela przed zmrokiem. Stojąc przy drzwiach od jego domu z grzeczności zapukałam w nie ale nie czekając na żaden odzew weszłam do mieszkania.
- Ry, jestem!-  krzyknęłam w głąb mieszkania.
- Chodź do salonu- usłyszałam odpowiedź.
 -To.. Co dziś oglądamy?- spytałam rzucając sie na kanapę obok chłopaka.
- co powiesz na noc z superbohaterami? Thor, Iron Man i te spraw?
-czemu nie. Tylko bez Superman'a.. Nie znoszę go.- zmarszczyłam nos.
-Spoko też go nie lubię.
Z wielkim zapasem przekąsek składających się z żelek, chipsów i tym podobnych oraz colą zaczęliśmy oglądać pierwszy film. Ale już pół godzinie "Hulk" spadł na drugi plan.
-Powiesz mi co się dzisiaj stało?- zapytał w Ryland
-Dowiedziałam się jak było na prawdę tamtego dnia gdy trafiłam do szpitala-spuściłam głowę przygnębiona- Ryland, czy gdybyś ty był tam ze mną wtedy też byś uciekł?- spojrzałam na niego bojąc się odpowiedzi.
- oczywiście że nie. Od razu zadzwoniłbym po pogotowie. Nawet nie dopuściłbym to tego byś przedawkowała.- słysząc te słowa przytuliłam go.
- ciesze się że cię mam- wyszeptałam Tuląc się od niego bardziej.

- też się cieszę- powiedział w moje włosy.
-Dobra, koniec tych czułości. Film się za chwile skończy- powiedziałam po kilku minutach przytulania. 
Roześmialiśmy się z powrotem kładąc się na kanapę. Do końca w ciszy obejrzeliśmy film. Następny w kolejce był "Thor" z przystojnym Chris'em. Z miską kwaśnych żelek ułożyłam się na kanapie zaciekawiona w film. 
 - Podzieliłabyś się a nie- brunet spojrzał na mnie oburzony. 
Wzięłam czerwoną żelkę w kształcie misia i rzuciłam nią w twarz Lynch'a. Ten zamiast nią dostać złapał ją do buzi i zjadł. Uśmiechnął się triumfalnie. Przewróciłam oczami śmiejąc się pod nosem oraz starając się znowu skupić na filmie. 

††
Cześć i czołem.
W końcu mamy rozdział :)
Mam kilka spraw więc przeczytaj notkę... proszę.
Sprawa 1. Kto był na koncercie R5 w środę? 
Czy jest prawdopodobieństwo że kogoś widziałam?
Lub ktoś widział mnie? 
(Dziewczyna w czerwonych, świecących uszach myszki mini to byłam ja, może ktoś koło mnie stał xd lub coś :))
 Sprawa 2. Dlaczego tak mało kometarzy było przy poprzednim rozdziale. 
Miejąc 33 obserwatorów spodziewałam się przynajmniej 10/20 komentarzy a nie zaledwie 6 ;/

I Sprawa 3. Długo myślałam na temat tego bloga. I doszłam do wniosku że coraz bliżej zbliżam się do zakończenia tej historii. Już przemyślałam zakończenie (z którego nie będziecie zadowoleni) i teraz musze rozwinąć akcję tak by skończyć tego bloga. 

Czy po zakończeniu tego bloga pojawi się coś nowego? Nie wiem. Chyba moja zabawa w bycie pisarzem i blogerem się skończyła. 

Przepraszam za krótki rozdział oraz błędy. 
Jeśli ktoś przeczytał notkę niech mnie poinformuje o tym w komentarzu jeśli w ogóle zdecyduje się skomentować. 



5 komentarzy:

  1. L⃟o⃟v⃟e⃟
    ʆσѵε
    lᏫᏉᏋ
    ℓ✺ṽḙ
    ᏞᎾᏉᎬ
    👢⭕♈📧
    ᏞᎾᏙᎬ
    L⃠o⃠v⃠e⃠
    🅻🅾🆅🅴
    L̸͟͞o̸͟͞v̸͟͞e̸͟͞
    🅛🅞🅥🅔

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Mniejszej czcionki to już nie mogłaś dać. W dodatku taki kontrast. Chyba do końca dnia będę widziała na wszystkim i na wszystkich białe szlaczki! :P
    Co do rozdziału to zapowiada się nieźle następny, a ten jest oczywiście zarąbisty :)
    Także ten, życzę dużo weny i pozdrawiam!
    Ania xoxo
    P.S. Niestety nie byłam na koncercie :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :*
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej hej hej jestem mega zadowolona że dałaś link do bloga! Pierwszy raz czytam historie gdzie Laura jest 'tą złą' i bardzoo mi sie podoba *-* piszesz cudnie i masz wielki talent, dużo pomysłów z czego wyszedł cudny blog! Już chciałam cie opieprzyć za to że Laura jest z Lukiem, mimo że była z nich słodka para, ale mówie 'dobra czytam dalej' i buuum! Jest Raura i jest taka aww są tacy kochani jejku i jeszcze sie seksili :') no i jest pięknie :') podoba mi sie relacja Laury i Rylanda jest taka niespotykana i urocza ^^ mam cichą nadzieje że Lau pójdzie na odwyk i wgl ale no to zostawiam dla ciebie ;-; troche boje sie tego zakończenia serio :')
    Ryczałam jak idiotka przy osie o tym jak Lau pojechała na wakacje do babci i poznała Lynchów jejku to było bardzo piękne! Albo os o Ellu bożeno też ryczałam ;-; Rozdział bardzo mi się podoba i nie moge doczekać się nexta <333 Zyskałaś już wierną czytelniczkę ^^ ja cie widziałam hah <333 Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń