-Co się stało?- powiedziałam chrapliwym głosem nie podobnym do mojego
Ciemno włosa podeszła do mnie głaskając mnie delikatnie po dłoni. Uśmiechnęła się delikatnie.
-Dobrze że już się obudziłaś siostrzyczko.
††
Kroplówka wbita w moją ręką, zaczęła mnie już drażnić. Czekam na lekarza. Mam już dość szpitalu, tego okropnego miejsca, ludzi, zapachu. Marze by trafić do domu.
-Panna Marano? Musimy poważnie porozmawiać- lekarz nawet nie raczył się chociażby przywitać
-Czego?- wszytko mnie drażniło.
Już trzeci dzień byłam czyta, nie licząc krótkiej śpiączki. Potrzebowałam narkotyku. Ścisnęłam dłoń w pięść starając się ogarnąć. Przenikliwy wzrok lekarza dokładnie mnie obserwował. Chyba za chwile nie wytrzymam.
-Musi pani podpisać dokumenty.
-Jakie dokumenty? Moja siostra czegoś nie podpisała?
-Te dokumenty wymagają pani podpisać. Lauro, idziesz na odwyk.
Odwyk? Dobrze słyszałam?
-Nie zgadzam się. Nie podpisze tego! Nie macie prawa mnie tam wysyłać- sprzeciwiłam się odruchowo.
Patrzyłam na lekarza który nic nie zrobił sobie nic z mojego sprzeciwu.
-Albo uda się pani na odwyk albo policja zostanie powiadomiona.
-To jest szantaż, nie możecie mnie zmusić do czegoś czego nie chce, jestem pełnoletnia- paznokcie wbiły mi się w dłoń.
- Niech pani to jeszcze przemyśli- wyszedł patrząc na mnie pobłażliwym wzrokiem.
Nie miałam nad czym się zastanawiać. Nie pójdę na odwyk. Tak jak jest teraz jest dobrze.Popełniłam tylko jeden mały błąd, to nic wielkiego. Co ja pieprze? Mogłam umrzeć. Ale za bardzo podoba mi się świat na haju.
-Cześć ćpunko. Jak samopoczucie?- do pokoju wszedł uśmiechnięty Ryland z pudełkiem lodów.
- O wiele lepsze kiedy się zjawiłeś- wyprostowałam obolałą już dłoń i uśmiechnęłam się.
Patrzyłam na lekarza który nic nie zrobił sobie nic z mojego sprzeciwu.
-Albo uda się pani na odwyk albo policja zostanie powiadomiona.
-To jest szantaż, nie możecie mnie zmusić do czegoś czego nie chce, jestem pełnoletnia- paznokcie wbiły mi się w dłoń.
- Niech pani to jeszcze przemyśli- wyszedł patrząc na mnie pobłażliwym wzrokiem.
Nie miałam nad czym się zastanawiać. Nie pójdę na odwyk. Tak jak jest teraz jest dobrze.Popełniłam tylko jeden mały błąd, to nic wielkiego. Co ja pieprze? Mogłam umrzeć. Ale za bardzo podoba mi się świat na haju.
-Cześć ćpunko. Jak samopoczucie?- do pokoju wszedł uśmiechnięty Ryland z pudełkiem lodów.
- O wiele lepsze kiedy się zjawiłeś- wyprostowałam obolałą już dłoń i uśmiechnęłam się.
††
Zbiegłam po schodach po sok pomarańczowy. Po 4 dniowej śpiączce i tygodniu leżenia w szpitalu w końcu zostałam wypisana do domu. W leginsach, koszulce i słuchawkach czyli moim tradycyjnym stroju po domu szłam do kuchni. Po raz kolejny poprawiłam gumkę zsuwającą się z moich włosów. W rytm płynącej piosenki wkroczyłam do kuchni.
- Cześć V [czyt. wi]- przywitałam się z siostrą.
- Laura, musimy porozmawiać.- zdjęłam słuchawki i zastopowałam muzykę
- Co jest?- usiadłam przy stole na przeciwko niej.
Miałam dziś wyjątkowo dobru humor. Może dlatego że w końcu spałam na swoim łóżku, albo byłam pierwszy raz czysta i nie odczuwałam tego.
- Dlaczego trafiłaś do szpitala? Jakim cudem miałaś narkotyki w krwi?- zabroniłam lekarzom mówić mojej siostrze wszystko ze szczegółami
- Nie twoja sprawa- szybko wstałam
- Laura, do cholery jasnej!
-Czego?
-Odpowiedz na te pieprzone pytania!
-Dobra wyluzuj.. mamo-powiedziałam to takim tonem że Van stała się jeszcze bardziej zdenerwowana- byłam na imprezie. poznałam nam chłopaka, wygląda na to że on mi podsypał coś do drinka- skłamałam- wyszłam z klubu i straciłam przytomność. nic wielkiego- wzruszyłam ramionami choć to nie było 'nic wielkiego'
-Chwila. Jak ty się dostałaś do klubu? I jak sprzedali ci alkohol? Masz dopiero 19 lat!
- Na to ci nie odpowiem. Moje życie, moja sprawa. Zajmij się sobą- fuknęłam.
Chwyciłam sok po który przyszłam i wróciłam do pokoju.
††
Od godziny leżałam na łóżku zastanawiając się nad sobą. Zastanawiałam się nad słowami lekarza z którym niedawno rozmawiałam przez telefon. Chciał mnie wysłać na odwyk. Nie zgodziłam się, to wcale nie było mi potrzebne. Okay, przedawkowałam. Każdemu się zdarza. Wiedziałam że to jest złe, ale nie chciałam przestać. Czułam jak narkotyki mnie wyniszczają. Widziałam jak się robie słaba. Moje ręce z dnia na dzień robił się coraz bardziej kościste i drgały. Włosy mi wypadały. Zaczynało się robić źle, ale nie chciałam przestać. Cieszyłam się że przynajmniej nie powiadomił policji. Byłam mu za to dozgonnie wdzięczna. Jakby gliny się dowiedziały musiałabym iść na odwyk i pewnie po powrocie trafiłabym do więzienia, w najlepszym przypadku dostałabym areszt domowy. Telefon zaświecił się oświadczając że dostałam wiadomość. Jak się czujesz? Nadawca mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się że dostane sms'a od Ross'a. Szybko wyświetliła mi się następna wiadomość. Słyszałem od młodego że byłaś w szpitalu. To coś poważnego? Uśmiechnęłam się. Nie kontrolowałam tego. Zwinnie wystukałam wiadomość do niego. Jest okay. Po prostu zasłabłam Nie napisałam prawdy, nie ufałam mu tak bardzo.Wpatrywała się przez chwile w ekran uświadamiając sobie że jest tak późno. 1:15 Napisałam jeszcze jedną wiadomość: Jest późno. Czemu nie śpisz? Zablokowała telefon, powracając do wpatrywania w sufit. Po jakiejś chwili odpisał. Nie wiem. Po prostu nie mogę. Ty też? Przygryzłam wargę nie mogąc uwierzyć że mnie tak dobrze zna. Zanim zdążyłam odpisać dostałam kolejną wiadomość. Musimy porozmawiać. Westchnęłam. Wiem Zdawałam sobie sprawę o czym będzie ta rozmowa. Za 10 minut po ciebie będę Nawet nie odpisałam. Po prostu wstałam znaleźć jakieś ubrania. Nie spotkam się z nim w piżamie. Dziewczyno, widział cię nagą. Na prawdę się tym przejmujesz? Mój głos wewnętrzny dał znowu o sobie znać. Zarumieniłam się i dalej szukałam jakiś ubrań. Noc jak zawsze była ciepła. Wiedząc że nie mam za wiele czasu szybko przebrałam się w ubrania.
††
Po krótkiej jeździe w ciszy zatrzymaliśmy przed McDonald'em. Szybko dostaliśmy nasze zamówienie. Siedzieliśmy w samochodzie blondyna. Nie odzywaliśmy się za wiele.
- Chciałem cię przeprosić za tamtą noc, wiesz..- spojrzał na mnie.
- Jest okay- nie do końca było okay- pamiętasz coś?
- Nie za wiele, a ty?-napił się swojego shake
- też nie. Ostatnie co pamiętam to to jak wchodzimy razem do twojego pokoju. Nie pamiętam nawet co działo się wcześniej. Pamiętam tylko urywki z tamtego wieczoru.- przygryzłam słomkę od napoju.
- Mam podobnie. To nie powinno się nigdy wydarzyć...- oparł się o zagłówek.
-Przepraszam. To pewnie była moja wina. Byłam zła na mojego, teraz już byłego chłopaka- nasunęłam rękawy bluzy na dłonie, czując zimno.
-Zerwaliście? Szkoda. Pasowaliście do siebie- spojrzałam na niego przez chwile.
- Taa, ale nie rozmawiajmy o tym- znowu na niego spojrzałam.
Chłopak ziewną, poprawiając się na siedzeniu. Uliczna lampa stojąca na parkingu nie dawała zbyt wiele światła. Zebrała puste opakowania od swojego jedzenia.
- Daj pudełka, pójdę je wyrzucić- podał mi szybko.
Otwierając drzwi poczułam rześkie powietrze. Uwielbiałam noce w Los Angeles, były ciepłe, ale nie duszne. I miasto nocą to najpiękniejszy widok. Wyrzuciłam śmieci do kosza, rozglądając się po parkingu. Oprócz Chevroleta Ross'a na parkingu stało jeszcze tylko 5 aut. Trochę to dziwne zważając na to że jesteśmy prawie blisko centrum. Jednak godzina była nie najlepsza na stołowanie się w fast food'zie. Zbliżała się 3:30 Włożyłam ręce do kieszeni spodenek i wolnym krokiem wróciłam do samochodu. Zwinne usiadłam na miejscu pasażera. Oczy blondyna powoli zaczęły opadać. Nie chciałam spędzić reszty nocy na parkingu.
- Hej- dotknęłam delikatnie jego ramienia- przesiadka.
- Co?- wyruczał półżywy
- Zmieniamy miejsca i jedziemy.
Kiedyś czytałam że gdy ludzie są senni zrobią wszytko ty się od nich odczepiono i dało im spać. Ale tak nie było z Ross'em.
- Nie ma mowy- chłopak oprzytomniał- Sądzisz że pozwolę ci prowadzić mój kochany samochód? Oszalałaś!- śmieszyła mnie jego reakcja.
- Nie chce spędzić reszty nocy albo raczej poranka na parkingu w twoim samochodzie. Zawiozę nas do mnie a rano zabierzesz mnie na kawe. Dalej, wysiadaj- otworzyłam drzwi i wysiadłam nie czekając na odpowiedz.
Niepewnie oddał mi klucze od swojego samochodu. Wsiedliśmy do pojazdu i ostrożnie odjechałam. Na ulicy nie było zbyt wiele innych pojazdów. Powoli sama zaczęłam odczuwać potrzeby snu. Zaparkowałam samochód na pojeździe przed moim domem. Wysiedliśmy i zmęczeni weszliśmy cicho do domu. Po wejściu do mojego pokoju obydwoje padliśmy na pościel i szybko zasnęliśmy.
- Chciałem cię przeprosić za tamtą noc, wiesz..- spojrzał na mnie.
- Jest okay- nie do końca było okay- pamiętasz coś?
- Nie za wiele, a ty?-napił się swojego shake
- też nie. Ostatnie co pamiętam to to jak wchodzimy razem do twojego pokoju. Nie pamiętam nawet co działo się wcześniej. Pamiętam tylko urywki z tamtego wieczoru.- przygryzłam słomkę od napoju.
- Mam podobnie. To nie powinno się nigdy wydarzyć...- oparł się o zagłówek.
-Przepraszam. To pewnie była moja wina. Byłam zła na mojego, teraz już byłego chłopaka- nasunęłam rękawy bluzy na dłonie, czując zimno.
-Zerwaliście? Szkoda. Pasowaliście do siebie- spojrzałam na niego przez chwile.
- Taa, ale nie rozmawiajmy o tym- znowu na niego spojrzałam.
Chłopak ziewną, poprawiając się na siedzeniu. Uliczna lampa stojąca na parkingu nie dawała zbyt wiele światła. Zebrała puste opakowania od swojego jedzenia.
- Daj pudełka, pójdę je wyrzucić- podał mi szybko.
Otwierając drzwi poczułam rześkie powietrze. Uwielbiałam noce w Los Angeles, były ciepłe, ale nie duszne. I miasto nocą to najpiękniejszy widok. Wyrzuciłam śmieci do kosza, rozglądając się po parkingu. Oprócz Chevroleta Ross'a na parkingu stało jeszcze tylko 5 aut. Trochę to dziwne zważając na to że jesteśmy prawie blisko centrum. Jednak godzina była nie najlepsza na stołowanie się w fast food'zie. Zbliżała się 3:30 Włożyłam ręce do kieszeni spodenek i wolnym krokiem wróciłam do samochodu. Zwinne usiadłam na miejscu pasażera. Oczy blondyna powoli zaczęły opadać. Nie chciałam spędzić reszty nocy na parkingu.
- Hej- dotknęłam delikatnie jego ramienia- przesiadka.
- Co?- wyruczał półżywy
- Zmieniamy miejsca i jedziemy.
Kiedyś czytałam że gdy ludzie są senni zrobią wszytko ty się od nich odczepiono i dało im spać. Ale tak nie było z Ross'em.
- Nie ma mowy- chłopak oprzytomniał- Sądzisz że pozwolę ci prowadzić mój kochany samochód? Oszalałaś!- śmieszyła mnie jego reakcja.
- Nie chce spędzić reszty nocy albo raczej poranka na parkingu w twoim samochodzie. Zawiozę nas do mnie a rano zabierzesz mnie na kawe. Dalej, wysiadaj- otworzyłam drzwi i wysiadłam nie czekając na odpowiedz.
Niepewnie oddał mi klucze od swojego samochodu. Wsiedliśmy do pojazdu i ostrożnie odjechałam. Na ulicy nie było zbyt wiele innych pojazdów. Powoli sama zaczęłam odczuwać potrzeby snu. Zaparkowałam samochód na pojeździe przed moim domem. Wysiedliśmy i zmęczeni weszliśmy cicho do domu. Po wejściu do mojego pokoju obydwoje padliśmy na pościel i szybko zasnęliśmy.
††††
Dobry wieczór tygryski.
Jak życie? Jak szkoła?
Nie pamiętam kiedy tak przyjemnie pisało mi się jakiś rozdział, poważnie!
Nie jestem pewna czy podoba wam sie to że nie pisałam ciągiem.
Wolicie żebym pisała jak wcześniej czy raczej opisywała tak częściowo?
Ha ha jest troszkę Raury..
Kto cieszy mordkę, przyznać się :D
Z innej beczki xd
Założyłam bloga z one shot'ami.
Mam nadzieje że zajrzycie
http://read-write-create-oneshot.blogspot.com/
Nowy nieopublikowany wcześniej one shot powinien pojawić się już w weekend :D
Czy mam coś jeszcze do dodania? Chyba nie xd
Dobry wieczór tygryski.
Jak życie? Jak szkoła?
Nie pamiętam kiedy tak przyjemnie pisało mi się jakiś rozdział, poważnie!
Nie jestem pewna czy podoba wam sie to że nie pisałam ciągiem.
Wolicie żebym pisała jak wcześniej czy raczej opisywała tak częściowo?
Ha ha jest troszkę Raury..
Kto cieszy mordkę, przyznać się :D
Z innej beczki xd
Założyłam bloga z one shot'ami.
Mam nadzieje że zajrzycie
http://read-write-create-oneshot.blogspot.com/
Nowy nieopublikowany wcześniej one shot powinien pojawić się już w weekend :D
Czy mam coś jeszcze do dodania? Chyba nie xd