Nie jestem pewna kiedy dodam te One Shot'y ale postaram się napisać w wolnym czasie. Niestety ale nie ułatwiają mi tematy czyli 'Śmieszne opowiadanie o Raurze' oraz 'Wojna Gangów lub Więzienna Miłość / Raura lub Auslly' TO SĄ CHYBA JAKIEŚ ŻARTY PRAWDA?
Nie jestem dobra w OS ;/
okay teraz pora na mnie.
Powinnam nominować 16 osób bo dostałam aż dwie nominacje ale nie będę taka wredna....
Nominuje:
Mαяу Jαηє
Ciastko Toothless
Willczyca
Klaudia P
Delly Anastasia Lynch
Tajemnicza Nieznajoma
Żelko Jadek
Bloody Szanell
Nie jesteście złe na mnie, racja?
Okay dziewczyny!
Musicie napisać One Shot'a na telefonie.
Nie wolno poprawiać!
Wstawiacie jakkolwiek napiszecie.
Hymmm... jak wam dać temat...
O już wiem!
Temat waszej pracy: Zakazana miłość Raura/ Auslly/ Rydellington
Nie wyzanaczam wam terminu jednak mam nadzieje że będę mogła przeczytać to opowiadanie
jestem na prawdę ciekawa :)
Mam nadzieje że zostane poinformowana gdy OS się pojawi :D
Wypluwałam wodę równocześnie otwierają oczy.Zauważyłam klęczącego obok mnie z zadyszką Luke'a. Gdy wykaszlałam cały płyn zalegający w moich płucach odetchnęłam głęboko. Rozejrzałam się dookoła siebie. Widziałam wszytko jak przez mgłę. Leżałam na brzegu oceanu, woda obmywała mi stopy. Oparłam się na łokciach starając się zobaczyć jeszcze więcej. Moje granatowe włosy przykleiły mi sie do twarzy. Zamknęłam oczy wy wróciła w nich ostrość. Otworzyłam powoli oczy.
- Laura, słyszysz mnie?- zapytał Luke patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem.
-Taa- wymotałam.
Usiadłam na piasku. Rękoma przetarłam twarz. Spojrzałam na plażowiczów. Kilka osób parzyło przejętych na mnie, natomiast inni nie zwracali na mnie żadnej uwagi. Ujrzałam gdzieś w oddali Ryland'a. Rozmawiał przez telefon jednak gdy spojrzał w moją stronę powiedział kilka słów do telefonu i się rozłączył się. Teraz szedł w moim kierunku.
- Lau. Wszystko okay?- gdy tylko podszedł od razu zapytał .
- Nie jest źle. Tylko ta sól- powiedział zniesmaczona.
- Wstawaj- brunet podał mi rękę.
Bez zastanowienia ją chwyciłam i stanęłam na równych nogach. O własnych nogach doszłam do mojego koca. Położyłam się uprzednio zakładając okulary przeciwsłoneczne. Po chwili obok mnie pojawił się Luke i podał mi puszkę coli. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością i otworzyłam puszkę. Pochłonęłam od razu kilka łyków by pozbyć się okropnego smaku soli morskiej. Odstawiłam puszkę na piasek a sama położyłam się na kocu.
- Na pewno wszystko okay?- spytał Luke przykucając przy mnie.
- Oczywiście że tak- uśmiechnęłam się słabo
- martwiłem się o ciebie- wyszeptał mi do ucha
- Jesteś cholernie uroczy wiesz?- zadałam pytanie retoryczne.
Podparłam się na łokciach i dałam mu całusa. Nie miałam już zamiaru wchodzić do wody więc wyjęłam krem z filtrem i powoli zaczęłam o wcierać w swoje ciało.
- Luke- przeciągnęłam ostatnią literkę jego imienia- posmarujesz mi plecki?
Blondyn ochoczo kiwnął głową i odebrał ode mnie opakowanie z kremem. Nalał trochę na dwoje duże dłonie i kucnął za moimi plecami. Powoli zaczął wcierać krem w skórę. Robił to bardzo dokładnie i delikatnie przez co przez moje ciało przeszły ciarki.
- Gotowe.
- Dziękuje
Włosy związałam w koka by mi nie przeszkadzały. Z torby wyjęłam telefon i słuchawki. Włożyłam jedną słuchawkę do ucha i puściłam losową piosenkę. Jak się okazało była to Beyonce w piosence Crazy in love. Zatraciłam się w piosence i czekałam aż słońce zrumieni mi skórę. Po około 30 minutach obróciłam się na plecy. Tym razem w moich uszach brzmiała piosenka U2. Było po prosu idealnie. Było dopóki ktoś nie zaczął zasłaniać mi słońca.
- Nie wiem kim jesteś zły człowieku ale odejdź bo zasłaniasz mi słońce- nawet nie otwierałam oczu.
Dopiero kiedy usłyszałam kobiecy śmiech podniosłam się i otworzyłam oczy. Osobą która zabrała mi darmowy dostęp do witaminy D była Rydel. Rozejrzałam się. Okazało się że całe rodzeństwo Lynch siedziało na swoich kocach. Zastopowałam piosenkę która dobiegała końca, wyjęłam słuchawkę i uśmiechnęłam się do blondynki. Miała idealnie bikini jakby stworzone specjalnie dla niej w kolorze jasnego różu.
- Skąd się zieliście?- spytałam zdezorientowana faktem że nie zauważył ich wcześniej
- Mama mówiła że bocian nas przyniósł ale ja jej nie wieże...- podrapał się po karku a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Rocky, skarbie. Laurze nie o to chodziło- powiedziała Rydel i poklepała młodszego brata po ramieniu.
- Chodziło mi o to kiedy przyszliście? Nie słyszałam was chociaż miałam jedną słuchawkę w uchu.
- Dziewczyno ty wiesz jak głośno słuchałaś? Wyraźnie było słychać jaką piosenkę słuchać. Dziwne że ci się słuch jeszcze nie popsuł- powiedział Ross z podziwem.
- Tak właściwie masz niezły gust- powiedział Riker- też słucham U2- uśmiechnął się.
Odwzajemniłam uśmiech. Włożyłam telefon do torby.
- RyRy? Gdzie jest Luke?
- Poszedł wykonać jakiś telefon.
- Okay.
- O wilku mowa - wyszeptałam gdy zobaczyłam Luke'a.
Pomachałam mu gdy spojrzał się w moją stronę. Zauważyłam że Lynch'owie oprócz Ryland'a patrzą się w ten sam kierunek co ja. Niebieskooki pojawił się szybko koło mnie usiadł, obiął mnie ramieniem i pocałował w policzek.
- Luke to jest Rocky, Riker, Ross i Rydel rodzeństwo Ryland'a.-pokazywałam na każdego- Ludzie to jest Luke, mój chłopak.
- Cześć- Hemmings kiwnął głową w ich stronę.
To samo zrobili inni. I w tym właśnie momencie nastała niezręczna cisza.
- O właśnie!- klasnęła w ręce Rydel- Laura urządzamy dziś imprezę. Wpadniesz?
- Jasne że tak. Wpadniemy- wymieniłam się spojrzeniami z Luke'iem.
- Super.
††
- To widzimy się za godzinę?- upewniała się Rydel - Oczywiście. Cały dzień spędziliśmy na plaży. Jak na razie to najlepszy dzień wakacji. Na szczęście się jeszcze nie kończy. Szliśmy z Lukiem w stronę mojego domu. - Lau?Skarbie nie gniewaj się ale nie dam rady przyjść na ta imprezę.- uśmiechnął się przepraszająco - Co? Dlaczego?- byłam na prawdę zdziwiona. - Musze coś załatwić- powiedział wymijająco. - Skoro musisz. Nie odzywałam się do niego przez całą drogę. - Laura na prawdę przepraszam- powiedział gdy staliśmy przed drzwiami od mojego domu. - Spoko, dam sobie radę sama.
Weszłam do domu. Cicho udało mi się dostać do pokoju. Zdjęłam torbę z ramienia i rzuciłam ją na łóżko. Mam tylko godzinę. Pierwsze co postanowiłam zrobić to wziąć prysznic. Szybko znalazłam się w łazience i w marę szybko udało mi się umyć. W ręczniku na głowie w okół ciała wróciłam do pokoju. Wydaj mi się że Vanessy nie ma. Mam pełen luz i dobrze. Założyłam świeżą bieliznę i i w szafie zaczęłam szukać odpowiedniego ubioru na dziś. Stwierdziłam że nie będę się za bardzo stroić. Wyjęłam mój ulubiony T-shirt, jasne jeansy i czarne trampki. Dobrałam do tego kilka dodatków. Zestaw wyglądał całkiem nieźle. Założyłam na siebie ubrania i spojrzałam w lustro. Genialnie. Wzięłam się za makijaż. Nałożyłam delikatny podkład, trochę pudru, różu na polikach tusz na rzęsach i eyeliner. Perfect. Pomalowałam szybkoschnącym lakierem paznokcie. Włosy przeczesałam i zostawiłam je w nieładzie. Założyłam pierścionek i etui pasujące na telefon. Jeszcze buty i gotowe. Przez chwile zastanawiałam się czy brać torebkę, jednak zrezygnowałam. Spojrzałam na zegarek 18:47. WOW wyrobiłam się. Popsikałam się perfumami Nude Rihanny i byłam gotowa. Schowałam telefon do kieszeni i wyszłam z pokoju. Rozejrzałam się po domu i ujrzałam moją siostrę siedzącą na kanapie i oglądającą TV. Swobodnie przemierzyłam korytarz będąc pewna ze Van nie zwróci na mnie uwagi bo jest zainteresowana czymś innym. Ostatni raz spojrzałam się w lustrze które było w przedpokoju. Poprawiłam włosy nadając m objętości. Wyszłam z domu nawet nie biorąc kluczy bo byłam pewna że Vanessa.
††
Szybko udało mi się dojść po dom Lynch'ów. Zapukałam głośno w drzwi bo słyszałam muzykę i lekki gwar jaki panował w środku. Po chwili czekania drewniane drzwi otworzył mi Ross. - Hej. Zapraszam- otworzył mi szerzej drzwi. - Dzięki- uśmiechnęłam się. Weszłam do domu starając się nie dotknąć blondyna.Rozejrzałam się po mieszkaniu. Było mało ludzi. Kilka osób było w kuchni i może dwie w salonie. Zmarszczyłam brwi i obróciłam się do blondyna. - Przyszłam za wcześnie? - Nie, dlaczego pytasz? - Bo jest mało ludzi i..- podrapałam się po głowie przez niezręczną sytuacje. - Spokojnie. Wszyscy są w ogrodzie- uśmiechnął się jeszcze szerzej. Podąrzył do kuchni. Po chwili ja uczyniłam to samo. - Pomóc Ci w czymś?- spojrzałam na blondyna który próbował uporać się z wzięciem sporej ilości butelek piwa. - Nie dzięki nam sobie- jedna z butelek którą trzymał wypadła mu rozbijając się o ziemie-rade- westchnął. - Może jednak?- zaśmiałam się cicho patrząc na niego jak stara się zebrać resztki butelki z podłogi. Podeszłam do niego i przykucnęłam pomagając my pozbierać odłamki zielonego szkła. Na szczęście butelka nie rozbiła się na bardzo małe odłamki dzięki czemu szybko udało nam się uporać ze szkłem na kafelkach. Ross szybko wytarł wylane piwo. - Dziękuje. - Nie masz za co. Więc w czym ci pomóc? Brązowooki rozejrzał się po kuchni zastanawiając się przez chwilę. - Możesz pomóc mi z tymi piwami. - Okay. Podeszłam do blatu na którym stały butelki i wzięłam jak najwięcej mi się udało. Ross wziął drugą część. - Prowadź- powiedziałam. Blondyn bez słowa wyminął mnie. Szłam powoli skupiając się na tym żeby nie upuścić żądnego szklanego naczynia. Gdy wyszliśmy na zewnątrz przez moje ciało przeszły dreszcze. Spowodował to już letni wiatr który po chwili stał się na prawdę przyjemny. Odstawiliśmy butelki na stolik i każde z nas udało się w inną stronę.
†††† Hejka naklejka ;* Jak obiecałam dodaje rozdział dzisiaj. Jak wiecie wczoraj była rocznica tego bloga. Mam pomysł i mam nadzieje że to się też wam spodoba, a więc.... WAŻNE PYTANIE! Co chcielibyście żeby wydarzyło się w następnym rodziale? Jakie macie propozycie co powino stać się na imprezie. Cokolwiek chcecie Najlepszy pomysł lub pomysły zostaną nagrodzone. A co do tego rozdziału nie jestem zbytnio przekonana. Jest nudny prawda? Czekam na komentarze!